​Dramatyczna sytuacja finansowa Kraśnika na Lubelszczyźnie. Brakuje pieniędzy na ZUS, wstrzymano też wszystkie zakupy dla szkół. Powód: miasto musi oddać w sumie 7,5 miliona złotych subwencji oświatowej, nienależnie pobranej w latach 2007-2010. By dostać większe dotacje, do wniosków wpisywano jako uczniów dzieci niepełnosprawne, których w rzeczywistości nie było.

Proceder miał być sposobem na zmniejszenie braków budżetowych. W końcu jednak zewnętrzna kontrola wykryła nieprawidłowości.

Miasto zwróciło już ponad 2 miliony złotych za 2007 rok, ale to zachwiało jego płynnością finansową. Składki ZUS za nauczycieli szkół i przedszkoli zapłaciliśmy z opóźnieniem, partiami, bo w budżecie miejskim nie było akurat wpływów z podatków ani innych przychodów - mówi reporterowi RMF FM Barbara Jarosz, skarbnik Kraśnika. Do spłacenia pozostało jeszcze ponad 5 milionów złotych. Miasto ma na to 18 miesięcy.

Do tej pory Kraśnik spłacał po 200 tysięcy złotych miesięcznie, ale za chwilę ta kwota może wzrosnąć nawet do 400 tysięcy, bo Ministerstwo Finansów wyda decyzje o zwrocie subwencji za kolejne lata. Tymczasem już płacone dotychczas 200 tysięcy złotych to jedna piąta miesięcznej subwencji oświatowej z ministerstwa, pokrywającej niewiele ponad 50 procent kosztów funkcjonowania szkół.

Nie kwestionujemy konieczności zwrotu subwencji, bo te pieniądze wyłudzono, tak niestety postąpili poprzednicy - ale nie w takim tempie - mówi burmistrz Kraśnika Mirosław Włodarczyk. Podkreśla, że Regionalna Izba Obrachunkowa wydała już opinię, z której wynika, że spłata w takim tempie to zagrożenie dla bezpiecznego funkcjonowania miasta. Miasto złożyło stosowne wnioski do Ministerstwa Finansów, chodzi o rozłożenie najlepiej na 10 albo chociaż na 5 lat - dodaje burmistrz.

Efekt zaciskania pasa jest taki, że szkoły i przedszkola miejskie funkcjonują bardzo biednie. Skarbnik Jarosz nie ukrywa, że przelewane są pieniądze tylko na bieżące płatności i to te najważniejsze - płace, ZUS, prąd, telefony.

O zakupach nowych pomocy naukowych czy sprzętów na razie nie ma mowy. Musi nam wystarczyć to, co mamy, ale nie wyobrażam sobie, co będzie, jeśli ministerstwo nie złagodzi stanowiska - przyznaje Krystyna Grodkiewicz, dyrektorka jednego z zespołów szkół w Kraśniku.

Dyrektorzy renegocjują terminy płatności już wystawionych faktur na co najmniej 60 dni. Firmy się zgadzają, bo do tej pory płaciliśmy w terminie - mówi Grodkiewicz.

Wszyscy mają nadzieję, że ministerstwo jednak wydłuży termin spłaty i szkoły będą funkcjonowały normalnie.

(edbie)