Przed krakowskim sądem ruszył dziś proces grafficiarza "Sicoera", oskarżonego o zniszczenie ponad 40 budynków w mieście, z których 13 wpisanych jest do rejestru zabytków. Mężczyźnie może grozić nawet do 10 lat więzienia.



Z ustaleń policji wynika, że 36-letni poznaniak Tymoteusz P. - znany pod psesudonimem "Sicoer" - zaczął działać w Krakowie w listopadzie 2014 r. Swoją działalność nagrywał i fotografował, a następnie zamieszczał filmy na portalach społecznościowych.

"Sicoera" zatrzymano pod koniec czerwca 2015 r. Postawiono mu zarzut niszczenia mienia, za grozi kara do 5 lat więzienia. Jednak za niszczenie zabytków może to być nawet do 10 lat więzienia. Na razie nie wiadomo, o jaką karę wnioskować będzie prokuratura.

Graffiti na zabytkach

W tym momencie mówimy o ponad 40 budynkach, z czego 13 budynków, kamienic jest wpisanych do rejestru zabytków, czyli są to budynki objęte również ochroną konserwatorską. Łącznie obecnie zarzutów jest ponad 40 - poinformował prokurator Bartłomiej Legutko.

Podczas poniedziałkowej rozprawy Tymoteusz P., choć przyznał się do popełnienia zarzucanych mu czynów i przeprosił pokrzywdzonych, podkreślił, że - w jego ocenie - nie są one zniszczeniem mienia, tylko wykroczeniem.

Jak zauważył prokurator Legutko, "sprawa z nielegalnym graffiti, czyli w miejscach do tego nieprzeznaczonych jest niezwykle skomplikowana prawnie, i bardzo szeroka".

"Czasy się zmieniły"

Prokurator przypomniał, że w polskim prawie karnym istnieje stanowisko Sądu Najwyższego z połowy lat 80. Po tym jak działacze opozycyjni napisali na murach antyrządowe hasła, uznano, że zniszczeniem mienia nie jest naniesienie napisu na elewacji, o ile "napis lub hasło nie wnika w substancję budynku". Prokurator wyjaśnił, że to orzeczenie jest doskonale znane zarówno sprawcom podobnych czynów, jak i ich obronie, "która podnosi je wielokrotnie w sądzie".

Należy wskazać, że czasy się zmieniły, i być może przyszedł czas, żeby inaczej interpretować przepisy, inaczej interpretować prawo, i żeby tego typu czyny były przestępstwem, w rozumieniu artykułu 288 kodeksu karnego, a nie tylko wykroczeniem - ocenił Legutko. Według niego - obecnie "mamy do czynienia z plagą nielegalnego graffiti".