To dwie osoby ukradły w poniedziałek ponad pięć milionów złotych we Wrocławiu. Prokuratura potwierdziła, że poszukuje mężczyzny, który podał się za konwojenta oraz jego kierowcy.

Według śledczych - właśnie dwóch mężczyzn, miało ukraść tę ogromną sumę z wrocławskiego centrum obsługi gotówkowej. Właściciel sortowni wciąż nic nie chce mówić na temat tego skoku.

Kiedy pracownicy centrum zorientowali się, że pieniądze nie powinny trafić tych konkretnych konwojentów? Wszystko wskazuje na to, że wtedy kiedy po gotówkę przyjechał prawdziwy konwój.  Ten fałszywy - bo taką wersję zakładają śledczy - miał wyjechać z centrum zaledwie kilka minut  wcześniej. Pieniądze wydawane konwojentom są ściśle opisane,  znane są ich numery seryjne - tak w każdym razie być powinno, czy było i tym razem, tego nie wiadomo, bo właściciel centrum obsługi gotówkowej konsekwentnie milczy. Policja  wie, kogo szuka - zabezpieczono przecież nagrania z kamer przemysłowych - ale twierdzi, że jeszcze za wcześnie by publikować portrety  pamięciowe złodziei.

Przestępcy ukradli dokładnie 4 miliony złotych i około 300 tysięcy euro. Ciężko sobie takie bajońskie sumy wyobrazić. To są  bardzo "ciężkie" pieniądze, ale tylko pod warunkiem, że zażyczymy sobie wydania 5 milionów złotych w banknotach 10-złotowych.  Wtedy 5 milionów ważyć będzie 450 kilogramów i zajmie dwie duże szafy . 5 milionów w banknotach 100-złotowych waży już znacznie mniej to zaledwie 50 kilogramów -  taka wersja tej sumy mieści się w dużym bankowym kufrze. Najlżejsze 5 milionów - ważące zaledwie 26 kilogramów  - musielibyśmy pobrać w 200-złotowych nominałach. Te pieniądze zmieszczą się w średniej wielkości walizce podróżnej.