Kandydat na prezydenta Janusz Korwin-Mikke uważa, że należy uchwalić nową konstytucję RP. Proponuje m.in. siedmioletnią kadencję prezydenta bez prawa reelekcji i powołanie Rady Stanu - nowego ciała stanowiącego prawo.

Preambuła tego dokumentu wyraża nadzieję, że do 2025 r. Polska odzyska suwerenność, która utraciła z chwilą ratyfikowania Traktatu Lizbońskiego. Ta konstytucja jest w dużej mierze odwołaniem się do dawnych tradycji polskich i europejskich - mówił w Krakowie Korwin-Mikke, który w obecności mediów podpisał projekt nowej konstytucji. 

Jego zdaniem zmiana ustawy zasadniczej ma służyć temu, "żeby państwo działało bez zgrzytów".

Według przedstawionego przez Korwin-Mikkego dokumentu czynnego prawa wyborczego, czyli prawa głosowania pozbawieni byliby: nieletni, przebywający w więzieniach i zakładach psychiatrycznych, osoby na posadach państwowych, w tym służby mundurowe oraz pobierający od państwa zasiłki. Jeżeli mamy mieć demokrację, głosować mogą ci, którzy dzielą pieniądze, które płacą w podatkach, a nie ci, którzy biorą pieniądze od państwa - mówił kandydat na prezydenta. Według niego takie rozwiązanie ma zapobiec "rozrostowi państwa socjalnego".

Tworzeniem ustaw - jak powiedział Korwin-Mikke - zajmowałaby się 11-osobowa Rada Stanu pod kontrolą Senatu i prezydenta. Sejm - 444 posłów - zbierałby się tylko raz w roku, by obniżyć lub podnieść podatki. Senat składałby się z 32 senatorów. Prezydent byłby wybierany na 7 lat, ale nie mógłby po raz drugi startować w wyborach. 

Prezydent z jednej strony boi się występować jako prezydent, bo jest kandydatem w wyborach, a z drugiej strony to kandydat, który ma fory w porównaniu do pozostałych kandydatów. To bardzo niezdrowa sytuacja, dlatego lepiej wydłużyć kadencję, a odebrać prawo reelekcji - wyjaśnił Korwin-Mikke.

(mal)