Posłowie Platformy Obywatelskiej nie wiedzieli, jakie stanowisko zająć w najważniejszej dla Polski sprawie, która waży się w Brukseli - ujawniła korespondentka RMF FM Katarzyna Szymańska-Borginon. Chodzi o głosowanie nad rezolucją w sprawie budżetu na lata 2014-2020. Po naszych informacjach, Donald Tusk zażądał od Jacka Protasiewicza, aby wytłumaczył zaistniałą sytuację.

Według nieoficjalnych informacji reporterki RMF FM Agnieszki Burzyńskiej, szef delegacji Platformy Obywatelskiej przekombinował. Najpierw popełnił błąd podejmując demonstracyjną decyzję o wstrzymaniu się od głosu. Potem zaś widząc, że nie było to potrzebne - ponieważ treść rezolucji poparli nawet europarlamentarzyści z PIS-u - nakazał swoim europosłom zmianę decyzji z głosu wstrzymującego na głos poparcia. Po naszym materiale, Donald Tusk zadzwonił do Jacka Protasiewicza - o czym poinformował RMF FM Paweł Graś. Szef delegacji PO ma wytłumaczyć "zaistniałą sytuację". 

Pomyłka, czy odgórna decyzja?

Grupa 11 posłów PO jest największą delegacją, która zgłosiła korektę w ważnym głosowaniu. Europosłowie podają różne tłumaczenia. Poseł Bogdan Marcinkiewicz mówi, że była to... pomyłka. Z tego, co ja wiem, doszło - delikatnie mówiąc - do nieporozumienia i od razu poszły sprostowania - tłumaczy w rozmowie z naszą korespondentką. Według niego, powodem pomyłki było... zbyt szybkie głosowanie prowadzone przez włoską eurodeputowaną. Było bardzo dużo rubryk i cyfr - przekonuje. Eurodeputowany Piotr Borys twierdzi jednak, że decyzję o wstrzymaniu się od głosowania podjął szef delegacji Jacek Protasiewicz: Po dyskusji uznaliśmy, że warto to głosowanie jednak zmienić - dodaje. 

Protasiewicz zasłania się zaś autorytetem byłej komisarz Danuty Hubner i twierdzi, że cała sytuacja była próbą zademonstrowania chadeckiej grupie politycznej, iż zostały utrzymane dwa niekorzystne zapisy dla Polski. Dotyczą one sprawy polityki rolnej i funduszu spójności. Ta demonstracja trwała jednak bardzo krótko. Jak nieoficjalnie dowiedziała się nasza dziennikarka, posłowie zostali przywołani do porządku przez Niemców, którzy mają największą siłę w grupie chadeckiej. Na korektę głosowania nalegał także komisarz ds. budżetu Janusz Lewandowski. W kuluarach mówi się również o innych motywach tej decyzji. Podobno posłowie PO spodziewali się, że PiS będzie głosować przeciw rezolucji. Gdy okazało się, że jednak PiS ją poparł, podjęto decyzję o korekcie. Musiała ona objąć tylko połowę posłów PO - dziesięciu innych, w tym Jacek Saryusz-Wolski, Jan Olbrycht czy Jerzy Buzek - od razu głosowała na tak. 

Rozmówcy naszej korespondentki w Strasburgu twierdzą, że taka niekonsekwencja w głosowaniu w sprawie budżetu, nie jest dobra dla Polski. Tuż przed rokowaniami w sprawie budżetu pokazuje ona bowiem, że eurodeputowani PO nie potrafią zająć jednolitego stanowiska w istotnej kwestii. Każda niekonsekwencja zaś osłabia rangę polskiej delegacji w grupie chadeckiej i Parlamencie Europejskim.