Łatający dziurę budżetową rząd ma kolejny kłopot. Dochody z prywatyzacji, zaplanowane na 12 miliardów złotych, mogą być znacznie niższe. Do końca kwietnia udało się bowiem zrealizować niecałe cztery procent planu na bieżący rok. Z dwunastu miliardów do państwowej kasy wpłynęło więc zaledwie czterysta milionów złotych.

Jak duża, po zliczeniu wszystkich ubytków, może być więc ostatecznie dziura budżetowa? Zdaniem optymistów, w sumie zabraknąć może nawet 50 miliardów złotych. Pesymiści szacują jednak dziurę nawet na 80 miliardów.

Podsumujmy zatem wszystkie ubytki. Zaplanowany przez rząd deficyt to 18 miliardów. Do tego dochodzą mniejsze wpływy z prywatyzacji. Ja myślę, że możemy liczyć ostrożnie, że będzie to mniej więcej połowa tego, co ministerstwo zaplanowało - w granicach 5-6 miliardów - mówi dziennikarce redakcji ekonomicznej RMF FM ekonomista Marcin Mrowiec:

Kolejnych trzech miliardów złotych brakowało w państwowej kasie od początku z powodu przeszacowanych dochodów. Jeśli doliczymy do tego oszczędności, które już poczynił rząd, czyli 20 miliardów złotych, to w sumie dziura budżetowa sięga 48 miliardów. Kolejnych piętnastu zabraknie, jeśli gospodarka zatrzyma się w miejscu. Ekonomiści są więc pewni, że w lipcu czeka nas zwiększenie deficytu. Pytanie tylko, jak duże.