Po wczorajszym wybuchu w centrum Moskwy, w którym zginęło 7 osób, a rannych zostało około 100, w stan nadzwyczajnej gotowości postawiono także milicję w Sankt Petersburgu - drugim co do wielkości mieście Rosji.

Stróże prawa przeszukują samochody, wzmocniono także patrole wokół dworców, stacji metra i mostów. Rosjanie obawiają się powtórzenia sytuacji sprzed roku, kiedy to w kilku zamachach zginęło prawie 300 osób. O ich organizację obwiniano czeczeńskich terrorystów, choć ta wersja nigdy nie została poparta dowodami.

Tymczasem wpływowy biznesmen Borys Bieriezowski uważa, że po wczorajszym zamachu nastąpią kolejne. Jeden z najbogatszych ludzi w Rosji twierdzi również, iż prezydent Władimir Putin powinien zmienić swe nieprzejednane stanowisko wobec Czeczenii i rozpocząć rozmowy z partyzantami. Dodajmy, że w czasie pierwszej wojny rosyjsko-czeczeńskiej Bieriezowski w imieniu Kremla negocjował warunki zakończenia konfliktu.

00:40