​Klub Prawa i Sprawiedliwości utracił większość w Sejmie. Po odejściu Zbigniewa Girzyńskiego, Małgorzaty Janowskiej i Arkadiusza Czartoryskiego Zjednoczona Prawica dysponuje 229 "klubowymi" mandatami. Nie oznacza to jednak, że nie może sprawować dalej władzy - będzie to jednak dużo trudniejsze.

Dzisiaj posłowie Zbigniew Girzyński, Małgorzata Janowska oraz Arkadiusz Czartoryski ogłosili odejście z klubu PiS i utworzenie koła Wybór Polska. Według nieoficjalnych informacji formacja może się wkrótce powiększyć, gdyż w Prawie i Sprawiedliwości nie wszyscy są zadowoleni np. z odchodzenia od węgla lub polityki covidowej.

Po wyborach w 2019 roku Zjednoczona Prawica dysponowała 235 mandatami. Liczne konflikty i brak zgody wewnątrz koalicji doprowadziły jednak do powolnej erozji i serii odejść. Obecnie klub posiada 229 posłów - po raz pierwszy od 2007 roku rząd w Polsce nie ma bowiem oficjalnej większości w niższej izbie parlamentu.

Ta sytuacja nie oznacza jednak, że rząd PiS musi upaść i nie będzie w stanie przeforsować żadnego głosowania. Wciąż w Sejmie pozostają środowiska, które choć w klubie PiS nie są, to wciąż w wielu kwestiach mogą popierać Zjednoczoną Prawicę. Są to:

  • koło poselskie Polskie Sprawy, w skład którego wchodzą poseł Porozumienia Andrzej Sośnierz oraz byli posłowie Kukiz’15 Agnieszka Ścigaj i Paweł Szramka.
  • koło poselskie Kukiz’15 - Demokracja Bezpośrednia, w skład którego wchodzą Paweł Kukiz, Jarosław Sachajko, Stanisław Tyszka i Stanisław Żuk.
  • poseł niezrzeszony Lech Kołakowski, który odszedł z PiS po aferze z "piątką dla zwierząt", ale ma dołączyć do Partii Republikańskiej Adama Bielana.
  • posłanka niezrzeszona Monika Pawłowska, należąca obecnie do Porozumienia Jarosława Gowina.

Wiele mówi się także o "stowarzyszeniu Centrum" utworzonym przez dwóch niezależnych posłów: Łukasza Mejzy (który wszedł do Sejmu z list PSL) i Zbigniewa Ajchlera (który wszedł z list Koalicji Obywatelskiej). W kilku głosowaniach poparli PiS. 

Oczywiście wyżej wymienione podmioty nie będą popierały PiS bezrefleksyjnie. Partia rządząca będzie musiała uważać np. przy reformach rolnictwa, sądownictwa czy administracji. Problematyczne będą także głosowania w kwestii energetyki lub integracji z Unią Europejską. 

Zdecydowanie jednak PiS nie dysponuje już taką potęgą jak w poprzedniej kadencji. Coraz częściej partia rządząca będzie musiała najprawdopodobniej sięgać po opozycję. Widzieliśmy to już przy sprawie ratyfikacji zasobów własnych UE, gdy po buncie Zbigniewa Ziobry partię rządzącą musiała wesprzeć Lewica. Podobnie przegłosowano kandydaturę Lidii Staroń dzięki poparciu niektórych posłów Konfederacji.