Jak podaje warmińsko-mazurski Sanepid, od początku roku do połowy czerwca zakażenie boreliozą wykryto już u 205 mieszkańców województwa warmińsko-mazurskiego. Tzw. wskaźnik zapadalności na tę chorobę wynosi na Warmii i Mazurach 13 na 100 tys. mieszkańców - czyli jest dwukrotnie wyższy, niż dla całej Polski. Ale największa fala zachorowań dopiero przed nami.

Taka liczba zakażeń to efekt licznej populacji kleszczy. Na Warmii i Mazurach sprzyjają im panujące tu warunki: Duża ilość kompleksów leśnych i sporo dzikich zwierząt, od których kleszcze "łapią" boreliozę, którą później przenoszą na ludzi - wyjaśnia Elżbieta Łabaj z warmińsko-mazurskiego Sanepidu. Nie bez znaczenia są też krótkie zimy - jeśli niskie temperatury nie panują zbyt długo, nie zdążą przetrzebić populacji kleszczy.

Jak wynika z ubiegłorocznych doświadczeń, najwięcej zakażeń boreliozą jest wykrywanych dopiero w sierpniu i wrześniu. To po pierwsze efekt faktu, że w wakacje znacząco rośnie liczba osób, które idą na spacer do lasu. Po drugie, zakażenie boreliozą jest wykrywane z opóźnieniem - badanie laboratoryjne pokaże, że jesteśmy chorzy, jeśli badamy się przynajmniej miesiąc od momentu zakażenia.

Przedstawiciele służb sanitarnych przypominają - jeśli nawet ugryzie nas zakażony boreliozą kleszcz, mamy szanse uniknąć przeniesienia choroby. Warunek - musimy w bezpieczny sposób usunąć kleszcza w ciągu doby od ugryzienia.