Zamieszanie w sprawie pieniędzy za likwidację skutków styczniowej katastrofy energetycznej w Śląskiem. Pieniądze obiecał śląski wojewoda. Teraz okazuje się, że gminy źle wypełniają wnioski o pomoc. A energetycy zapowiadają, że pieniądze zwrócą, ale tylko częściowo.

Wojewoda śląski Zygmunt Łukaszczyk obiecał gminom pieniądze ponad miesiąc temu. Dostał na to zgodę z ministerstwa spraw wewnętrznych. Gminy miały tylko oszacować swoje straty. I zrobiły to. Doliczyły się około 4,5 miliona złotych strat. Właśnie tyle gminy na północy województwa wydały m.in. na usuwanie powalonych drzew, prądotwórcze agregaty i paliwo do nich, żywność dla pracujących strażaków czy transport.

Wnioski o zwrot kosztów wraz z wyliczeniami trafiły do MSWiA. Ale zostały zwrócone, a termin ich przyjmowania - wydłużony.

Wnioski zostały odrzucone, bo muszą być poprawione - wyjaśnia Marta Malik, rzecznik śląskiego wojewody. Samorządowcy są jednak oburzeni. Jak mogłem dobrze wypełnić wniosek, skoro od początku nie wiedziałem, na jakie pieniądze i od kogo mogę liczyć - pyta Krzysztof Motyl, wójt gminy Niegowa pod Częstochową. Tam uszkodzenia były ogromne. Skutki widać do dziś: w lasach roi się od połamanych gałęzi, konarów i drzew.

Sporna jest na przykład sprawa agregatów prądotwórczych. Urzędnicy nie chcą zwracać za nie pieniędzy, bo samorządy kupując je... powiększyły majątek gminy. Kłopot sprawiają także powalone drzewa. Za usunięcie tego, które zerwało linię energetyczną, gmina pieniądze ma dostać. Ale za drzewo, które przewróciło się na drogę lokalną, już nie,bo... porządki na drogach to zadanie samorządu.

W gminie Niegowa na usuwanie skutków katastrofy wydano ponad 200 tysięcy złotych. To tyle, ile każdego roku wydaje się tam np. na remonty dróg. I teraz tych pieniędzy - kiedy na dodatek drogi po tegorocznej zimie są w katastrofalnym stanie - zaczyna brakować.

Ponadto dopiero po ponad miesiącu od katastrofy gminy dowiedziały się, za co mogą dostać pieniądze od energetyków. I już wiadomo, że nie wszystkie koszty zostaną im zwrócone. Będziemy zwaracać m.in. za wynajmowanie agregatów i paliwo do nich, ale tylko wtedy, jeśli były wykorzystywane w budynkach użyteczności publicznej, np. w przychodniach zdrowia czy ujęciach wody. Zapłacimy też za diety dla strażaków, ale tylko tych, którzy pracowali bezpośrednio przy zerwanej sieci lub na drogach prowadzących prosto do słupów energetycznych - wylicza Jacek Piersiak, rzecznik firmy energetycznej w Częstochowie. Energetycy zapowiadają także, że będą drobiazgowo analizować każde rozliczenie i fakturę przysłaną przez gminy. Etapem końcowym będzie pisemne porozumienie z gminą i dopiero wtedy będziemy przesyłać pieniądze - zapowiada Piersiak. Dodaje, że jego zdaniem jest szansa, by ewentualne pierwsze porozumienia zawrzeć jeszcze do połowy marca.

A gminy w pierwszej kolejności muszą rozliczyć się z energetykami, bo to właśnie o  te rozliczenia zmniejszona będzie kwota, jaką mogą dostać z budżetu państwa. Termin składania wniosków do śląskiego wojewody minął wprawdzie wczoraj, ale urzędnicy przedłużyli go jeszcze o kilka dni.