Prezydent-elekt szybko polubił uroki władzy. Korzysta nie tylko z przydzielonego mu pałacyku i ochrony, ale też z rządowego samolotu. Właśnie nim - jak dowiedziało się RMF - Lech Kaczyński wraz z żoną poleciał na kilkudniowe wakacje na Sycylię.

Tupolew Tu-154 zabiera na pokład do 174 pasażerów na odległość ok. 4000 km. Z Kaczyńskim poleciało tylko kilka osób. Dlaczego więc prezydent-elekt wybrał się na wakacje wielkim Tu-154, a nie samolotem rejsowym? Bo takie są wymogi bezpieczeństwa – tłumaczą jego współpracownicy.

Problem jednak w tym, że prezydent-elekt nie ma formalnie żadnych specjalnych praw czy obowiązków. Z punktu widzenia prawa jest nadal osobą prywatną. To, że jest chroniony przez BOR wynika z decyzji szefa MSWiA, więc argument o względach bezpieczeństwa nie jest najlepszy.

Otoczenie Kaczyńskiego broni się, przypominając, że także prezydent Kwaśniewski latał rządową maszyną. I rzeczywiście, choć zdarzało się także, że wsiadał do zwykłych samolotów. Tak było 10 lat temu. Ówczesny prezydent-elekt poleciał na wakacje na Wyspy Kanaryjskie samolotem rejsowym, bez ochrony BOR. Kwaśniewski zaczął latać rządowymi samolotami, także na wakacje, po zaprzysiężeniu i wtedy garściami zaczął czerpać z uroków bycia VIP-em. Sęk w tym, że to była III, a nie IV Rzeczpospolita. Posłuchaj także relacji reportera RMF Konrada Piaseckiego:

A ile kosztował nas ten przelot? W rozliczeniach oficjalnych godzina lotu Tu-154 kosztuje 2 tys. euro, ale w rzeczywistości – jak wyliczył ekspert lotniczy Tomasz Hypki – nieco mniej.

Koszt paliwa wynosi kilka tysięcy złotych za godzinę lotu i koszt obsługi lotniskowej – kilkaset złotych - wyjaśnia. Do tego dochodzą inne opłaty, np. diety załogi. W sumie sycylijskie podróże prezydenta-elekta pochłonęły dobrych kilkadziesiąt tysięcy złotych. Jak na obiecywane przez PiS tanie państwo całkiem niemało.