25 lat więzienia - taki wyrok usłyszała w sądzie w Łomży mieszkanka Hipolitowa na Podlasiu. 43-latka była oskarżona o zabójstwo piątki swoich, nowo narodzonych dzieci. Wyrok nie jest prawomocny.

Prokuratura domagała się dla kobiety dożywocia. Śledczy oskarżyli ją o zabójstwo dzieci, urodzonych w 2000, 2003, 2008, 2010 i 2012 r. - trzech chłopców i dwóch dziewczynek. Według prokuratury matka zostawiała je po porodzie w takim miejscu i w takich warunkach, w których nie miały szans na przeżycie.

Beata Z. początkowo przyznała się do zarzutów. Tłumaczyła, że to jej konkubent nie interesował się nią, gdy zachodziła w kolejne ciąże.

Na początku procesu zmieniła jednak zdanie. Przyznała się nie do zabicia dzieci, a jedynie do nieudzielenia im pomocy.

"W aktach sprawy nie ma dowodów winy"

W aktach sprawy Beaty Z., oskarżonej o zabójstwo piątki swoich nowo narodzonych dzieci, nie ma ani jednego dowodu jej winy - twierdzi jej obrońca. W mowie końcowej adwokat wniosła o uniewinnienie kobiety. Mec. Edyta Tawrel w swoim wystąpieniu pytała, gdzie są dowody, że doszło do zabójstwa. Przywoływała m.in. opinie biegłych powołanych w tej sprawie i powtarzała, że często mówili oni o prawdopodobieństwie, a nie o pewności. W jej ocenie, prokuratura nie wykluczyła innych możliwych przyczyn śmierci dzieci, np. tego, że urodziły się z poważnymi wadami wrodzonymi, które doprowadziły do zgonu czy urodziły się martwe.

Mec. powoływała się na zasadę domniemania niewinności oraz na fakt, że w procesie wszystkie nie dające się usunąć wątpliwości powinny być rozstrzygane na korzyść oskarżonego. Krytykowała opinie biegłych, mówiła m.in. że były sporządzone pod "z góry założoną tezę", biegłym zarzucała wykorzystywanie nierzetelnych metod diagnozy. To narusza prawo do obrony - tłumaczyła mec. Tawrel. 

"Kara dożywocia nosiłaby znamiona zemsty"

Beata Z. z Hipolitowa jest winna wszystkich pięciu zabójstw swoich dzieci, ale kara dożywocia nosiłaby znamiona zemsty - tak sąd uzasadniał wyrok 25 lat więzienia. Pierwsze zeznania, w których Beata Z. przyznała się do pięciu zabójstw, były kluczowe i to je sąd uznał za wiarygodne i przedstawiające prawdziwą wersję zdarzeń. Chciała wyrzucić z siebie tę tragedię, którą cały czas w sobie nosiła - mówił sędzia Jan Leszczewski.

Sąd przyjął, że wszystkie dzieci urodziły się żywe, a o ciążach wiedział konkubent (w procesie odmówił składania wyjaśnień), ale do końca nie udało się ustalić, czy wiedzieli też inni mieszkańcy wsi. Przyjął też, że działania Beaty Z. były zorganizowane, kobieta ciąże ukrywała, zaprzeczała gdy była o nie pytana, potem swoje działania planowała tak, by nikt nie widział porodu.

Sędzia podkreślił, że 25 lat więzienia spełni rolę wychowawczą i ochroni zarówno skazaną przed popełnieniem podobnych przestępstw, jak i innych przed złem, które mogłaby im uczynić. Karę dożywocia, czego chciała prokuratura, uznał jednak za "noszącą znamiona zemsty", a - jak dodał - kara nie może być zemstą.

(ug)