Jest areszt dla Jacka T. podejrzanego o podpalenie w weekend pięciu samochodów w centrum Warszawy. Sąd zdecydował, że na razie mężczyzna pójdzie za kratki na trzy miesiące. Grozi mu jednak 10 lat więzienia.

Sędzia kierując mężczyznę za kraty argumentował, że chodzi między innymi o uniemożliwienie mu ponownego popełnienia przestępstw. Zwracał też uwagę na wysoką karę, która mu grozi. Kolejnym punktem  uzasadnienia była obawa matactwa.

Naraził na niebezpieczeństwo zdrowie i życie innych osób

Podpalacz wpadł w ręce policji dwa dni temu, a wczoraj usłyszał zarzuty. Śledczy zarzucili mu poważniejsze przestępstwo niż tylko podpalenie aut. Twierdzą, że naraził na niebezpieczeństwo zdrowie i życie wielu osób. Podpalone samochody stały bowiem na wąskiej, gęsto zabudowanej uliczce. Wybuch mógł doprowadzić do tragedii. 

To nie pierwszy taki "wybryk" podpalacza

Jacek T. rok temu w tym samym miejscu również spalił kilka samochodów. Usłyszał za to podobne zarzuty. 10 stycznia tego roku zwolniono go jednak z aresztu.

Jacek T. to związany ze środowiskiem pseudokibiców syn znanego warszawskiego adwokata. Jego ojciec pełnił kiedyś funkcję rzecznika dyscypliny PZPN. W 2011 roku był w grupie czterech osób zatrzymanych razem z Gromosławem Czempińskim w związku z korupcją przy prywatyzacji LOT-u i Stoenu.