Pierwszy w historii polskiego żeglarstwa rejs dookoła Bałtyku bez zawijania do portu zakończył się sukcesem dwóch żeglarzy ze Szczecina. Krzysztof Łobodziec i Mikołaj Marecki pokonali trasę 1500 mil morskich szybciej, niż zakładali. Teraz czekają na załogę, która pobije ich wyczyn.

Łobodziec i Marecki dopłynęli do mety w Świnoujściu po godz. 5 rano. Niespełna jedenaście dni wcześniej wypłynęli z tamtejszego portu. Dzięki znakomitej pogodzie opłynęli morze szybciej, niż początkowo planowali. Nie obyło się jednak bez problemów. Na wysokości Sztokholmu Polakom zepsuł się pokładowy GPS, więc musieli korzystać z prowizorycznej nawigacji w telefonie komórkowym. Po jakimś czasie awarii uległ również autopilot. W tej sytuacji musieli na zmiany czuwać za sterami.

Żeglarze płynęli od strony Polski przez Ystad, Sztokholm, Tallin, Rygę, Kłajpedę i Hel. Trasa niezwykłego rejsu wyniosła aż 1500 mil morskich, czyli o 300 mil więcej, niż zakładano. Wszystko dlatego, że jacht zmieniał kierunek w zależności od kierunku wiatru.

"Świnoujście-Szczecin Baltic Loop 2012" to autorski pomysł Łobodźca i Mareckiego. Założenia wyprawy są dwa: trzeba pokonać trasę w dwuosobowym składzie i opłynąć wyznaczone punkty kontrolne - zazwyczaj boje podejściowe do kolejnych portów. Nie ma znaczenia wielkość i rodzaj łodzi, którą się płynie, ani kierunek, w którym opływa się Bałtyk.

Prezydent Szczecina ufundował specjalny puchar, który wręczył Łobodźcowi i Mareckiemu tuż po tym, jak zeszli na ląd. Idea rejsu zakłada, że jeśli jakaś załoga pobije ich wyczyn, to puchar zmieni właścicieli.