"Nie zrzeknę się funkcji klubowych i partyjnych" - mówił na pierwszej konferencji prasowej po wyjściu z aresztu Stanisław Gawłowski z Platformy Obywatelskiej. Parlamentarzysta opuścił areszt warunkowo w zeszłym tygodniu po wpłaceniu 500 tysięcy złotych kaucji. Wciąż ciążą na nim zarzuty m.in. korupcji. "Stoję tu dumny i nie boję się prokuratury PiS" - deklarował Stanisław Gawłowski i wezwał do ujawnienia akt jego sprawy.

Poseł PO Stanisław Gawłowski zaapelował do prokuratury o ujawnienie wszelkich materiałów dotyczących stawianych mu zarzutów. Po raz kolejny zapewnił o swojej niewinności.

Jestem dumnym posłem, niczego co zrobiłem w swym życiu się nie wstydzę - podkreślił Gawłowski - Kaczyński będzie decydować, co ja mam w życiu robić? Brudziński będzie? Brudziński mówi, że bardzo liczy na to, że ja się oczyszczę. To ja Brudzińskiego proszę, jak tak bardzo na to liczy, niech zadba o to, żeby ujawnić te dokumenty.

W środę po raz pierwszy od kilku miesięcy Stanisław Gawłowski ma zamiar przewodniczyć sejmowej komisji środowiska.

W ubiegły piątek poseł PO opuścił areszt, po tym, jak jego rodzina wpłaciła 500 tys. złotych kaucji. Polityk spędził w areszcie trzy miesiące; wnioskowała o to Prokuratura Krajowa, która postawiła Gawłowskiemu pięć zarzutów: przyjęcia co najmniej 175 tys. zł łapówki w gotówce, a także dwóch zegarków o wartości blisko 25 tys. zł. Chodzi o okres, gdy pełnił funkcję wiceministra ochrony środowiska w rządach PO-PSL. Pozostałe zarzuty dotyczą podżegania do wręczenia łapówki w wysokości co najmniej 200 tys. zł, ujawnienia informacji niejawnej i plagiatu pracy doktorskiej.

(j.)