Nie mam nic przeciwko kupowaniu premierowi garniturów, a jego żonie sukienek za pieniądze podatnika. Jeśli nie płacimy szefowi rządu przesadnych kokosów w ramach pensji - może i powinien mieć on swój fundusz reprezentacyjny. Nie podoba mi się natomiast, i to bardzo nie podoba, obłuda jaką obserwujemy przy tej okazji.

Ileż to ja słyszałem z ust Donalda Tuska wyrzekań na "klasę próżniaczą" i "nadmierne przywileje władzy". Ileż razy zapewniał, że on sam z tych przywilejów nie będzie korzystał pełna garścią. Ileż sondażowych punktów i sympatii zyskiwał premier pozbywający się funduszu reprezentacyjnego i rezygnujący z "Bizancjum władzy". I to wszystko okazuje się dziś zwykłym picem. Donald Tusk jedną ręką przygarniał  splendory za skromność władzy, a drugą wyciągał po partyjne (czytaj: w dużej mierze budżetowe pieniądze) i kupował za nie ubiory dla siebie i żony.

Gdybyż to jeszcze szef rządu potrafił sam z siebie przyznać się do ciuchowych obyczajów państwa premierostwa. Gdyby któregoś dnia wyszedł i powiedział "nie ma funduszu reprezentacyjnego, są pieniądze partyjne i to one mnie teraz ubierają". Nic z tego. Dopiero, gdy media wyciągnęły wydatki PO na garnitury - Donald Tusk przyznał, że z nich korzysta, ale jakoś o żonie nic powiedział. Gdy media doniosły i o żonie - dowiedzieliśmy się, że dociskała ona biednego szefa rządu do muru i twierdziła, że jeśli ma reprezentować od czasu do czasu państwo polskie to "musi wyglądać".

Ciekaw jestem - nota bene - czy tylko na parze premierowskiej się to skończy, bo wśród posłów PO krążą podejrzenia, że nie... Tłumaczenia, że akurat tę część wydatków Platforma pokrywa ze składek pobrzmiewają absurdem. Jeśli partie dostają pieniądze z budżetu (i to dostają w proporcji 10-1 na rzecz tych publicznych) - to nie ma podziału na "partyjne" i "budżetowe". Wszystkie one powinny być wydawane z najwyższą starannością i ostrożnością. A przede wszystkim - transparentnością. Ponieważ sądzę, że skończy się na medialnym szumie, a politycy nie zgodzą się na rezygnacje z partyjnych subwencji, mam przynajmniej nadzieję, że ostatnie zamieszanie wokół partyjnych wydatków zaowocuje jednym - zmuszeniem ich do pełnej finansowej przejrzystości.

Jeśli wydają moje pieniądze - chciałbym wiedzieć ile i na co. Niech skarbnicy publikują co miesiąc w internecie sprawozdanie z partyjnych wydatków i w razie wątpliwości - pokazują światu faktury i tłumaczą dlaczego płacili za restauracje, wina, garnitury i cygara.