Znowu ewakuacja na warszawskim Gocławiu. W mieszkaniu 33-latka, który wczoraj postrzelił policjanta, a później siebie, znaleziono zegar z wystającymi kablami, który zaniepokoił śledczych. Na szczęście okazało się, że żadnego zagrożenia nie ma. Funkcjonariusze znaleźli też urządzenia prawdopodobnie do detonacji ładunków wybuchowych i kilka sztuk broni domowej roboty.

Ewakuację klatki, w której mieszkał mężczyzna, zarządził po południu prokurator prowadzący postępowanie. Znaleziono jakieś urządzenie, prokurator uznał, że dla bezpieczeństwa osób z najbliższego otoczenia należy jednak zarządzić ewakuację - wyjaśniała rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga, prok. Renata Mazur. Mieszkania musiało opuścić około 30 osób.

Na miejsce przyjechali policyjni pirotechnicy. Zbadali zegar, który wzbudził niepokój śledczych, i orzekli, że nie ma tam materiałów wybuchowych. Prokuratura zdecydowała jednak, że lokal trzeba jeszcze raz dokładnie sprawdzić.

Strzelił do policjanta, później do siebie

Dramatyczne sceny rozegrały się w bloku na Gocławiu wczoraj po południu. Policjanci mieli pomóc załodze pogotowia, która została wezwana do młodego mężczyzny przez jego rodzinę. 33-latek zachowywał się nerwowo i agresywnie wobec lekarzy, którzy przyjechali na miejsce. Ratownicy poprosili o przyjazd policji. Gdy funkcjonariusze przyjechali na miejsce, mężczyzna wyciągnął broń i postrzelił jednego z nich - informował rzecznik prasowy komendanta stołecznego policji, st. asp. Mariusz Mrozek.

Blok został odgrodzony przez policję, a na czas akcji część mieszkańców - około 100 osób - ewakuowano. W bloku odcięto prąd i gaz. Na miejsce wezwani zostali antyterroryści, a także straż pożarna i pogotowie. Kiedy policjanci przygotowywali się do akcji, ze środka mieszkania usłyszeli huk. Natychmiast wyważyli drzwi i weszli do środka, używając granatów hukowo-błyskowych - relacjonował Mrozek. Z policyjnych ustaleń wynika, że mężczyzna posiadał broń nielegalnie i była to tzw. samoróbka.

33-latek, który był w mieszkaniu sam, postrzelił się w głowę. Z nieoficjalnych informacji przekazanych dziennikarzom przez sąsiadów mężczyzny wynika, że w przeszłości leczył się psychiatrycznie.

Rannemu funkcjonariuszowi, który został przewieziony do szpitala, nie zagraża niebezpieczeństwo. W wyniku postrzału został ranny w policzek i bark. Jak dowiedział się reporter RMF FM Krzysztof Zasada, jego stan się poprawia. Sprawca z kolei trafił do szpitala w ciężkim stanie.

Mieszkanie 33-latka zostało przeszukane. Śledczy nie znaleźli materiałów wybuchowych, zabezpieczyli natomiast części, które mogły być wykorzystane do produkcji broni, tzw. samoróbki.