"Wynajmę pokój za 4 tys. zł, a w prezencie podaruję bilety na mecz." "Sprzedam myjnię parową za 4900 zł, a jako gratis dorzucam bilety na mecz Euro 2012." "Sprzedam telefon komórkowy, a do niego dorzucam gratis bilet na mecz Polska - Czechy." Takich ofert w internecie są dziesiątki, jeżeli nie setki. Reporter RMF FM przyjrzał się drugiemu obiegowi biletów na spotkania Euro 2012.

Ci, którzy w ten sposób handlują wejściówkami, balansują na granicy prawa. Zgodnie z regulaminem UEFA każdy mógł starać się o cztery bilety na mecz. Jeden bezwarunkowo musi sobie zostawić. Pozostałe może komuś na przykład podarować. I to jest właśnie słowo klucz. Wejściówki oferowane w internecie to w większości przypadków gratisy, prezenty. Na jednej z aukcji spotkaliśmy się nawet z rysunkiem namalowanym przez dziecko za kilka tysięcy złotych, do którego zapewne tatuś, dorzucił bilet.

Zgodnie z regulaminem UEFA, bilety można również bez zysku odsprzedać. W ostatnich dniach, gdy coraz więcej wejściówek dotarło do kibiców, takich ofert jest na pęczki. Tu jednak po raz kolejny udowadniamy jednak swoją kreatywność. Nasz reporter zadzwonił do jednego ze sprzedawców, wystawiających na aukcji wejściówkę na mecz otwarcia mistrzostw: Polska - Grecja w Warszawie. "Bilet za 480 zł" (bo taką cenę miała wejściówka) nawet w ofercie "Kup teraz" w rzeczywistości jest dużo droższy. Dodatkowo płacimy za miejsce, z którego będziemy oglądać mecz. Druga kategoria: cena 1800 zł, pierwsza kategoria: 2500 zł - usłyszał nasz dziennikarz podczas krótkiej rozmowy telefonicznej.

Czterokrotna przebitka to już nie tylko ewidentne łamanie przepisów, ale i jakichkolwiek granic. Sprzedający podają zaniżoną kwotę, by oszukać portale aukcyjne. Jeśli chcemy kupić bilet w sieci, najpierw lepiej zadzwonić do sprzedawcy. Niestety decydując się na taki bilet - ryzykujemy. Ryzykujemy, że padniemy ofiarą oszusta.

UEFA rozsyłała bilety z opóźnieniem, by utrudnić zadanie fałszerzom

Zabezpieczenia biletów na Euro 2012 są porównywalne do tych stosowanych w niektórych banknotach - zapewnia UEFA. By zmniejszyć szanse na ich fałszowanie, wysyłkę do kibiców rozpoczęto dopiero pod koniec kwietnia. Jeśli mimo to jakiś fałszerz wykona podobny bilet, sami nie jesteśmy w stanie się o tym przekonać.

Każda kupiona wejściówka jest dokładnie opisana. Podane jest miasto, unikalny numer, kolor trybuny, numer rzędu i miejsca. Jest także pole na nazwisko właściciela biletu. Po jego drugiej stronie umieszczono kod kreskowy. Przy wejściu na mecz, podczas wstępnej kontroli, bilet zostanie sprawdzony specjalnym flamastrem. Wolontariusz zrobi punkcik, kreseczkę czy kropeczkę na bilecie i on ma się zabarwić w jeden, wyłącznie jeden kolor. Jeśli oczywiście jest prawdziwy - podkreśla Adam Olkowicz, wiceprezes Polskiego Związku Piłki Nożnej.

Ponadto papier, z którego jest zrobiony bilet, nasączono środkami chemicznymi, które reagują na wspomniany flamaster. Koloru zabarwienia UEFA nie zdradza. Jeśli nie będzie się zgadzał, to oznacza, że kupiliśmy fałszywkę i nie wejdziemy na trybuny. O zwrot pieniędzy będziemy mogli walczyć jedynie przed sądem.

10 kwietnia UEFA zamknęła oficjalny portal odsprzedaży biletów. Tylko tam legalnie i nie przepłacając można było upolować wejściówki na Euro 2012.

Między innymi takie ogłoszenia można znaleźć w sieci: