Tupolew spadł na ziemię w wyniku dwóch eksplozji - tak twierdzi polski inżynier pracujący w Sydney Grzegorz Szuladziński. Uczony przedstawił dziś swoje ekspertyzy w Sejmie za pomocą łącza wideo. Ich wyniki znajdą się w raporcie dotyczącym ostatniej fazy lotu z 10 kwietnia, który już za dwa tygodnie złoży w prokuraturze parlamentarny zespół do spraw zbadania przyczyny katastrofy smoleńskiej.

Grzegorz Szuladziński przekonywał, że nie ma możliwości, by tupolew uderzając w ziemię roztrzaskał się na tak wiele fragmentów. Według niego, ustalenia dotyczące innych katastrof wykluczają takie następstwa. Ekspert zespołu Macierewicza twierdzi też, że gdyby samolot po prostu spadł na ziemię - nawet przy prędkości 270 kilometrów na godzinę - kadłub przetrwałby w jednym kawałku.

Szuladziński uważa, że to, iż samolot rozpadł się na wiele fragmentów, stanowi niepodważalny dowód eksplozji. To stwierdzenie nie podlega żadnej dyskusji. Jeżeli są odłamki, znaczy, że był wybuch i w tej sprawie nie można nic zrobić, ani temu zaprzeczyć - mówił Szuladziński, który połączył się z Sejmem przez telemost.

Uczony w prezentacji udowadniał też, że nie mogło dojść do zderzenia samolotu z brzozą. Według niego, nie ma możliwości, by w takim wypadku zostało zniszczone i skrzydło, i drzewo. Według niego, wnioski, które znajdą się w raporcie, są następujące: najpierw doszło do eksplozji, która oderwała fragment skrzydła. Następnie samolot przechylił się. W końcu eksplodował drugi ładunek - już wewnątrz kadłuba.

Szef zespołu Antoni Macierewicz po prezentacji stwierdził, że to jedyna prawdziwa wersja przyczyn katastrofy. Jedyna hipoteza, która leży dziś na stole, to hipoteza przedstawiona przez dr inż. Grzegorza Szuladzińskiego. Jeśli ktoś chce ją zakwestionować, niech przedstawi dowody - mówił Macierewicz. Według niego, wszelkie tezy zamieszczone w raportach MAK i komisji Millera zostały już ostatecznie podważone.

Przypomnijmy, że w lipcu 2011 roku opublikowano raport komisji Jerzego Millera wyjaśniającej okoliczności katastrofy smoleńskiej. W dokumencie stwierdzono między innymi, że samolot był sprawny technicznie do momentu zderzenia z ziemią, a na jego pokładzie nie było materiałów wybuchowych, substancji promieniotwórczych ani trujących.