Od lipca rząd przesłał do Sejmu 20 projektów ustaw. Zawierają kontrowersyjne przepisy przemycone przy okazji wdrażania unijnego prawa z nadzieją, że w pośpiechu nikt się nie zorientuje - pisze "Gazeta Wyborcza".

Zawierają kontrowersyjne przepisy przemycone przy okazji wdrażania unijnego prawa z nadzieją, że w pośpiechu nikt się nie zorientuje. W ten sposób próbowano wprowadzić m.in. przepis ograniczający dostęp do informacji publicznej.

Jeden z przepisów, które rząd próbował przepchnąć korzystając z tego, że w sejmie pustki związane z wakacjami, dotyczy dostępu do informacji publicznej. Miał wdrożyć unijną dyrektywę dotyczącą tzw. wtórnego wykorzystania informacji, zgodnie z którą urzędowe dokumenty, instrukcje i analizy związane z przekształceniami własnościowymi i negocjacjami międzynarodowymi stałyby się de facto tajne.

Gdyby przepis wszedł w życie, nie mielibyśmy prawa wiedzieć np. jakie stanowisko polski rząd planuje zająć w negocjacjach unijnego budżetu, umów międzynarodowych czy sprawach toczących się przed Trybunałem w Strasburgu. Ujawnienie ich następowałoby dopiero po "zakończeniu negocjacji".