Sprawa hodowli psów z Wrześni prawdopodobnie trafi do prokuratury – po raz trzeci. Wcześniej o tragicznych warunkach przetrzymywania zwierząt alarmowało Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami. Teraz duńscy dziennikarze zdjęciami z Wrześni zniechęcają do kupowania zwierząt z Polski.

Hodowla, o której mowa mieści się we Wrześni w Wielkopolsce. Pracownicy Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami w Poznaniu byli tam trzy lata temu na tzw. porodówce. W ciemnej piwnicy bez okien, gdzie był smród, zapach stęchlizny, leżały trzy suczki – w małych przedzielonych pomieszczeniach, metr na metr, z kilkudziesięcioma małymi szczeniakami - opowiadają. TOW zawiadomiło prokuraturę. Ta jednak sprawę umorzyła, ponieważ nie dopatrzyła się w niej niczego nagannego. Posłuchaj relacji Łukasza Wysockiego:

Właściciel hodowli nie chciał rozmawiać z reporterem RMF.

Jedną z dzikich hodowli zlikwidowano kilka lat temu w Poznaniu. Tam mężczyzna 15 sznaucerów trzymał w niewielkim trzypokojowym mieszkaniu w bloku. Psy większość czasu spędzały w klatkach, a na spacery były wyprowadzane tylko sporadycznie. Nie potrafiły nawet chodzić na smyczy. Po likwidacji hodowli trafiły do schroniska, a potem do adopcji. Znawcy zwierząt mówią jednak, że na ich psychice z pewnością pozostał ślad po pobycie w blokowym więzieniu.

Niestety, to nie jedyne takie miejsca w Polsce. Bywa np., że duże psy rasy Bernardyn trzymane są w klatkach dla lisów, czasami ustawianych piętrowo na podwórzu. Zwierzęta sprzedawane są na bazarach lub wysyłane za granicę bez żadnej kontroli. W czasie transportu są usypiane lub zakleja się im taśmą pyski, by nie piszczały.

Warto wspomnieć, że potencjalni nabywcy psa rasowego mogą poprosić o rekomendację Polskiego Związku Kynologicznego – tamtejsi specjaliści na pewno doradzą, którą hodowlę wybrać. Można też samodzielnie odwiedzić wystawę psów rasowych, a potem ruszyć do kilku wybranych hodowli, by na własne oczy przekonać się, w jakich warunkach żyją zwierzęta.

To jest właśnie najlepszy sposób, by przekonać się o sumienności hodowcy. Sprzedaż psów jest bowiem rynkiem prawdziwie wolnym – w złym znaczeniu tego sformułowania. Hodowcą może zostać każdy – nie ma żadnych obowiązkowych kontroli, żadnych standardów, nie ma też obowiązku przynależności do jakiegokolwiek związku hodowców. A to – zdaniem specjalistów – jest konieczność.

- Niewątpliwie powinny być określone standardy, jakie powinna spełniać hodowla. Poza określeniem i wprowadzeniem jakichkolwiek przepisów, najważniejsze jest to, by były one egzekwowane - mówi Anna Bogucka z Polskiego Związku Kynologicznego. Zgoda gminy dziś jest potrzebna jedynie hodowcom ras uznanych za niebezpieczne. Trudno znaleźć przykłady interwencji w sytuacjach innych niż dotyczących zwierząt drastycznie zaniedbanych i chorych. W Polsce kwitnie także czarny rynek psów wykorzystywanych w walkach czy też przemycanych na Zachód.