Pielęgniarki, fizjoterapeuci, położne, diagności laboratoryjni i farmaceuci dziś - w Światowym Dniu Zdrowia - postanowili przypomnieć o sobie ministrowi Adamowi Niedzielskiemu. "Mamy dość obniżenia naszego statusu zawodowego" - mówili pracownicy medyczni tuż pod oknami resortu zdrowia w Warszawie.

Wcześniej m.in. pielęgniarki zapowiadały strajk generalny. Teraz pracownicy służby zdrowia mówią, że go na razie nie będzie. Nie dlatego jednak, że sytuacja zawodów medycznych się poprawiła, tylko z powodu koronawirusa.

Gdyby nie epidemia, to byłaby sytuacja, że dzisiaj tu w Warszawie byłoby biało - mówiła Krystyna Ptok, szefowa związku pielęgniarek i położnych. 

Zaraz jednak dodawała, że kiedy trzecia fala pandemii opadnie, masowy protest jest bardzo prawdopodobny. To dlatego, że pracownicy medyczni zwłaszcza teraz pracują ponad siły, a zmiany w prawie poprawiające ich sytuację i zarobki coraz bardziej się opóźniają. 

Ptok oceniła, że "polityka zdrowotna państwa w zakresie ochrony zdrowia i pracowników od wielu lat jest zupełnie niewłaściwa". Krytycznie oceniła propozycję MZ, dotycząca minimalnych wynagrodzeń w publicznej ochronie zdrowia.

Forum Związków Zawodowych krytycznie ocenia działania, które w tej chwili odbyły się w zakresie tej ustawy. Propozycja złożona przez ministra zdrowia jest dla nas medyków, i w naszej ocenie, niesprawiedliwa, dlatego że uważaliśmy, że jest błąd metodologiczny: podziały pracowników i współczynniki wynagrodzeń nie odzwierciedlają naszego nakładu pracy, wartości pracy, odpowiedzialności, obciążeń psychofizycznych - powiedziała.

Nie ma samoobsługowych szpitali, nie ma samoobsługowych przychodni, nie ma samoobsługowych pracowni diagnostycznych. Nie będzie lekarzy, nie będzie pielęgniarek, nie będzie leczenia - mówił przewodniczący zarządu krajowego Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy Krzysztof Bukiel.