Warszawska prokuratura przygotowuje wniosek o pomoc prawną do litewskiej policji w sprawie polskich pseudokibiców. Nasi śledczy wszczęli postępowanie dotyczące zamieszek w Kownie wywołanych przez bandytów z Polski. Minister sportu twierdzi, że w Polsce do takich burd nie mogłoby dojść. To jednak zbyt sielankowy obraz - polski system identyfikacji kibiców jest bowiem dziurawy.

Zobacz również:

U nas wprowadziliśmy system , który wyklucza taką sytuację jak w Kownie - zapewniał w porannym Kontrwywiadzie RMF FM minister sportu Adam Giersz. Każdy kibic jest rozpoznawalny, jest imienna identyfikacja każdego kibica i pełen monitoring na stadionach - mówił. Jednak ten obraz jest zbyt sielankowy - w systemie są problemy i luki.

Prawda, że ustawa mówi o pełnej identyfikacji kibiców, ale to tylko zapis na papierze. Są stadiony, gdzie wciąż można wejść kupując bilet nawet bez pokazania dowodu osobistego podając pani w kasie fałszywy numer pesel. Nie mówiąc już o wymogu fotografowania kibica. Nie trzeba szukać dziury w systemie skoro są nawet kluby, które organizacje meczów powierzają osobom z policyjnych czarnych list.

Do tego w wielu miejscach zakaz stadionowy to też fikcja przyznaje to nawet rzecznik policji Mariusz Sokołowski. W niektórych przypadkach organizator decyduje się na wpuszczanie na stadion osób z zakazem stadionowym. To jest krótkowzroczność - mówi.

Minister Giersz mówi, ze takie incydenty jak w Kownie już się nie zdarzają. Tymczasem - wystarczy przypomnieć sierpniowe zamieszki w Bydgoszczy, gdzie kibole zdemolowali stadion Zawiszy. W ekstraklasie właściwie nie ma kolejki, by mecz nie został przerwany przez wrzucone na boisko race, których wnoszenie na stadion jest surowo jest zakazane . To też pokazuje jak nieszczelny jest ten system.