Poseł Dariusz Dziadzio z Polskiego Stronnictwa Ludowego zrezygnował ze startu w wyborach do Sejmu. Kandydował z trzeciej pozycji w okręgu rzeszowskim. Policja wyjaśnia incydent z jego udziałem.

Poseł Dariusz Dziadzio z Polskiego Stronnictwa Ludowego zrezygnował ze startu w wyborach do Sejmu. Kandydował z trzeciej pozycji w okręgu rzeszowskim. Policja wyjaśnia incydent z jego udziałem.
Poseł Dziadzio z PSL wycofał się ze startu w wyborach do Sejmu / Darek Delmanowicz /PAP

"Podjąłem decyzję o wycofaniu się ze startu w nadchodzących wyborach. Jest ona podyktowana dobrem mojej rodziny, o którą muszę zadbać" - napisał poseł w oświadczeniu.

W niedzielę nad ranem w Rzeszowie Dziadzio utrudniał policjantom interwencję. Nietrzeźwy, groził im i ich popychał. Według policji, po godz. 3 nad ranem policjanci podjęli interwencję wobec nietrzeźwego, który awanturował się w recepcji jednego z rzeszowskich hoteli. Wtedy podszedł do nich poseł.

Krzyczał na policjantów, przeszkadzał im w czynnościach. Nie chciał odejść. Pchnął jednego z funkcjonariuszy. Mężczyzna był pod wyraźnym wpływem alkoholu. Zachowywał się agresywnie, ubliżał policjantom, groził im, nie reagował na polecenia - tak opisała przebieg zajścia rzeczniczka podkarpackiej policji Marta Tabasz-Rygiel.

W konsekwencji wobec posła użyto siły fizycznej; założono mu kajdanki. Potem radiowozem został przewieziony do izby wytrzeźwień. Tam po wylegitymowaniu okazało się, że jest posłem. W związku z tym odstąpiono od izolowania go w izbie wytrzeźwień i odwieziono do miejsca zamieszkania, przekazując rodzinie.

W wydanym w poniedziałek oświadczeniu poseł podkreślił, że wieczorem z 25 na 26 września (policja podkreśla, że do incydentu doszło w nocy z 26 na 27 września - PAP) był na prywatnym spotkaniu. "Nie prowadziłem samochodu, a swoim zachowaniem w żaden sposób nie złamałem prawa. Nie tłumaczę się słabym dniem, pustym żołądkiem, czy słynną chorobą filipińską. Jestem zdania, że poseł to nie święta krowa, ale to też człowiek. Jednocześnie zaznaczam, że nie wnoszę żadnych zarzutów do działań policji, która wykonywała swoje obowiązki" - napisał Dziadzio.

"Jeśli ktokolwiek poczuł się zgorszony tym zdarzeniem, serdecznie przepraszam" - dodał.

Za naruszenie nietykalności cielesnej funkcjonariusza policji oraz "zmuszanie go przemocą lub groźbą do zaniechania czynności służbowej" grozi kara do trzech lat pozbawienia wolności. Oskarżenie może nastąpić jednak dopiero z chwilą, gdy posła przestanie chronić immunitet.

(j.)