Na RMF24 już teraz możecie sprawdzić, o czym we wtorek napiszą gazety. Specjalnie dla Was publikujemy pierwsze prasowe strony. Zbliża się koniec raju dla emerytów za Odrą - pisze "Gazeta Wyborcza". Z kolei "Rzeczpospolita" zwraca uwagę na kryzys, który puka do drzwi Europy. Jak podkreśla, rząd nie jest gotowy do poważnej debaty.

"Krynica - gospodarka głupcze!"

XXII Forum Ekonomiczne. Uczestnicy największego spotkanie polskiego biznesu daremnie czekają na rządowe propozycje. Chwieje się wspólna waluta, bankrutują największe kraje europejskie, a Unia nie ma wspólnego programu ich ratowania. Polską gospodarkę czekają być może najgorsze czasy w jej ponaddwudziestoleniej kapitalistycznej historii. Polscy biznesmeni oczekują więc od rządu jasnego planu działania. Sprawa nadciągającego kryzysu będzie na pewno najczęstszym tematem omawianym na tegorocznym Forum Ekonomicznym w Krynicy. Mimo to rząd nie jest gotowy do poważnej debaty - czytamy w "Rzeczpospolitej".

"Słowa Tuska kontra fakty"

Choć w połowie sierpnia premier Donald Tusk tłumaczył, że ostrzegając syna przed Marcinem P., nie miał na jego temat informacji wykraczających poza wiedzę z gazet, ABW już 24 maja ostrzegała przed jego spółkami. - Sugestia, że mogłem mieć tajne dane i uprzedzałem syna, jest, delikatnie mówiąc, niemądra, a nawet nieprzyzwoita - mówił. Jak ujawnił minister spraw wewnętrznych Jacek Cichocki, Agencja alarmowała, że Amber Gold jest piramidą finansową i nielegalnie transferuje środki, również do OLT Express. Opozycja zarzuca premierowi kłamstwo i chce wyjaśnień - donosi "Rzeczpospolita".

"Sześciolatki pogrążą Szumilas"

Rząd nie ma pomysłu, jak rozwiązać problem reformy obniżającej wiek szkolny. Grozi nam kolejny chaos. To już kolejny rok szkolny, kiedy rodzice mogą posyłać sześciolatki do szkół. Ich odsetek nie przekroczy jednak 20 proc. - wynika z informacji, które uzyskaliśmy w kuratoriach oświaty. Powód jest prosty. Rodzice nie wierzą, że szkoła zapewni ich pociechom odpowiednią opiekę. Obawiają się też, czy ich dzieci poradzą sobie z nauką - pisze wtorkowa "Rzeczpospolita".

"Ukryte miliardy Grecji i Włoch"

W krajach południa kwitnie szara strefa lokująca nielegalne miliardy w zagranicznych bankach. Co czwarte euro wypracowane w ubiegłym roku we Włoszech pochodzi z nielegalnego obiegu włoskiej gospodarki - wynika z danych opublikowanych przez EURISPES, prestiżowy instytut studiów politycznych, gospodarczych i społecznych. W zeszłym roku włoski "oficjalny" PKB osiągnął 1540 miliardów euro. Ale drugi nielegalny obieg gospodarki wyprodukował dalsze 530 mld euro, czyli dodatkowe 35 proc. 530 mld euro to o 150 mld więcej niż cały polski PKB albo łączny Finlandii, Portugalii, Rumunii i Węgier. Szara strefa jest w pełnym rozkwicie w Grecji. Wygenerowane w niej zyski trafiają często za granicę. Rząd Grecji zamierza dobrać się do tych pieniędzy przygotowując porozumienie ze Szwajcarią. Zdaniem Global Financial Integrity, pozarządowej organizacji monitorującej przepływ kapitałów, z Grecji wypłynęło w latach 2003-2011 ponad 261 mld dolarów pochodzących z nielegalnych źródeł, jak: korupcja , działalność przestępcza i oszustwa podatkowe - podkreśla "Rzeczpospolita".

"Artysta jako niewolnik sztuki"

Grał w karty z taką namiętnością, z jaką malował. Doskonała biografia Jacka Malczewskiego jako twórcy i człowieka. Jego dzieła są tak gęste od literackich tropów, antycznych symboli, biblijnych nawiązań, że "zasłoniły" one samego twórcę. Uwiecznił się on na setkach autoportretów i kryptoautoportretów, na których przywdziewał strój błazna, więzienny płaszcz, rycerską zbroję. Ukazywał siebie jako: artystę-niewolnika sztuki, Chrystusa, Tobiasza, Ezechiela, św. Franciszka.

Zadania odkrycia Malczewskiego podjęła się Dorota Kudelska i zajęło jej to prawie 20 lat. W poszukiwaniu materiałów źródłowych zjechała pół Europy i całą Polskę. O efektach jej pracy przeczytacie w "Rzeczpospolitej".

"Biedni, niemieccy emeryci"

Zbliża się koniec raju dla emerytów za Odrą. Biedny jak Niemiec - to tytuł z pierwszej strony wtorkowej "Gazety Wyborczej". Co trzeci dzisiejszy czterdziestolatek będzie wegetował na emeryturze - to najnowsze szacunki niemieckiego ministerstwa pracy. Mieszkańcy Grecji czy Portugalii z zazdrością patrzą na niemieckich seniorów spędzających urlopy w ich kurortach. Nie oszczędzają pieniędzy, a w kraju stać ich na dobre ubrania i samochody. Za dwadzieścia lat po tym raju dla emerytów nie będzie ani śladu. Według opublikowanych w niedzielę wyliczeń ministerstwa pracy zarabiający dziś 2,9 tys. euro brutto Niemiec (to dobra pensja robotnika, kierowcy czy artysty), gdy w 2030 r. przejdzie na emeryturę, może liczyć na 800 euro. A to oznacza życie na progu ubóstwa (dziś w Niemczech to 780 euro, czyli 3,2 tys. zł miesięcznie). Ta grupa będzie i tak w niezłej sytuacji. Jak wylicza Federalny Urząd Statystyczny, dziś co trzeci zatrudniony na pełny etat (ponad 7 mln osób) zarabia mniej niż 2,5 tys. euro miesięcznie. Więcej o problemach niemieckich emerytów we wtorkowej "Gazecie Wyborczej".

"Co ma poseł ruchomego?"

Jest w Polsce przepis brzmiący raczej groźnie, bo obwarowany sankcją trzech lat pozbawienia wolności, a zarazem martwy. To nakaz ujawnienia przez posłów "składników mienia ruchomego" o wartości powyżej 10 tys. zł zapisany w rubryce X składanego co roku oświadczenia majątkowego. Kara trzech lat więzienia grozi za "zeznanie nieprawdy lub zatajenie prawdy". Co to jest mienie ruchome? Poza samochodami, maszynami rolniczymi także książki, obrazy, meble, biżuteria, sprzęt elektroniczny, czy numizmaty.

"Gazeta Wyborcza" sprawdziła 460 oświadczeń majątkowych polityków. Grubo ponad 400 posłów deklaruje, że - ewentualnie poza samochodami i traktorami - nie ma nic. Minister finansów Jan Vincent Rostowski wpisał w rubryce "liczne cenne pamiątki rodzinne", Ryszard Kalisz (SLD) - "zegarek i wyposażenie mieszkania", a Małgorzata Kidawa-Błońska z PO - "pamiątki rodzinne". Rekordowo wielką biblioteką, wartą prawie pół miliona zł oraz kolekcją mebli za 3 mln zł pochwalił się jedynie Janusz Palikot. Co ma poseł ruchomego? O tym we wtorkowej "Gazecie Wyborczej".

"Fakt" kontra Tusk junior

Na pierwszej stronie "Faktu" pokłosie afery z Amber Gold w roli głównej. "Syn Tuska pozwał nas do sądu" - donosi gazeta. Jak czytamy, mec. Roman Giertych w imieniu Michała Tuska złożył pozew sądowy. Chodzi o naruszenie dóbr osobistych syna premiera w kontekście upadku OLT Express i afery Amber Gold. Sam Michał Tusk na pytanie o szczegóły składanego do sądu pozwu bezradnie rozkłada ręce i mówi wprost, ze ich nie zna - podkreśla gazeta.

"Co robi prezes Amber Gold?"

Marcin P. zamiast siedzieć w więzieniu, rozpalał grilla w ośrodku dla funkcjonariuszy. Fakt ustalił, co były szef Amber Gold robił w ośrodku wczasowym w Ustce, gdzie trafił po wyroku sądu. Jako pomocnik KO-wca, umilał czas funkcjonariuszom straży więziennej, którzy przyjeżdżali do ośrodka "Posejdon"na wypoczynek i szkolenia. Wieczorami szykował im nawet biesiady przy ognisku z kiełbaskami. Zamiast ciasnej celi z zimną pryczą - wygodny pokój z normalnym łóżkiem. Zamiast brei w metalowej misce - jedzenie w przestronnej stołówce- czytamy w "Fakcie".

Szef Amber Gold spędzał czas miedzy 7 kwietnia a 14 czerwca 2009 roku nie w więzieniu, do którego miał trafić po wyroku sądu a w ośrodku szkoleniowo-wypoczynkowym służby więziennej, położonym niedaleko plaży, wśród zieleni. Organizował tam czas "klawiszom", którzy chcieli wypocząć przy grillu.

"Fakt" podkreśla, że Marcin P. założył Amber Gold w czasie przerwy w odbywaniu kary wiezienia. Przepustki dostawał w podejrzanych okolicznościach. Aż w końcu sędzia zawiesił mu wykonanie kary.Czy doszło do korupcji? Sprawę bada ministerstwo sprawiedliwości. Marcin P. miał bowiem wyjątkowe szczęście do pobłażliwych sędziów. W 2009 r. stracił wolność na cztery miesiące za wyłudzanie kredytów, ale większość tego czasu, zamiast w celi, spędził w ośrodku wypoczynkowym służby więziennej. Miał być pozbawiony wolności na dłużej, ale sąd wypuszczał go na przepustki. Właśnie w trakcie takiej przerwy założył Amber Gold, gdzie klienci lokowali swoje oszczędności. Więcej o przeszłości Marcina P. we wtorkowym "Fakcie".