Prokuratorzy w Poznaniu przesłuchali generała Marka Tomaszyckiego, dowódcę pierwszej zmiany polskiego kontyngentu w Afganistanie. Prasa sugerowała, że generał próbował zatuszować krwawy incydent w wiosce Nangar Khel. Tomaszycki unikał dziś mediów, prokuratura też na temat zeznań nie informuje.

Jeden z aresztowanych żołnierzy miał zeznać, że kilka dni po incydencie do bazy Wazi Khwa przyleciał gen. Tomaszycki i spotkał się z żołnierzami, którzy prowadzili ostrzał. Tam miał im powiedzieć, by nikomu nie opowiadali o zdarzeniu, pomagali sobie i pilnowali, żeby nikt nie popełnił samobójstwa, bo wtedy wszystko się wyda.

Tomaszycki przyznał, że był wtedy w bazie, ale zaprzeczył, by obiecywał zatuszowanie sprawy. Kilka dni temu minister obrony Bogdan Klich wstrzymał decyzję o wyznaczeniu gen. Marka Tomaszyckiego na stanowisko w Sztabie Generalnym do czasu wyjaśnienia okoliczności sprawy.

W ostrzale afgańskiej wioski zginęło osiem osób. Wśród poszkodowanych były dzieci i kobiety, trzy zostały trwale okaleczone. Prokuratura postawiła zarzuty siedmiu żołnierzom. Sześciu z nich zarzuciła zabójstwo ludności cywilnej, jednemu atak na niebroniony obiekt cywilny.