Nowe samorządy jeszcze dobrze nie rozpoczęły pracy, a już padły pierwsze rekordy. 11 godzin obradowali bydgoscy radni. Myliłby się jednak ten, kto sądziłby, że chodzi o ważne miejskie inwestycje. Bydgoscy radni nie mogli dojść do porozumienia co do składu komisji.

W trakcie sesji radni potrzebowali aż 5 godzin przerw, by w tej sprawie się dogadać. Kiedy wydawało się, że ustalenia zapadły okazywało się, że wielu chce się przepisywać z komisji do komisji.

W bydgoskiej radzie SLD ma tylko o jeden mandat więcej niż opozycja. Sojusz robi więc wszystko, by w komisjach tę niewielką przewagę powiększyć. Mając komisje, ma się władzę, bo to komisje opiniują projekty uchwał, które przygotowuje np. nie-eseldowski prezydent.

Opozycja oskarżyła dziś SLD o zamach na demokrację, bo liczyła na to, że Sojusz podzieli się władzą proporcjonalnie do swej niewielkiej przewagi. Powiedzieli nam wprost: władza prezydencka należy do was, a zatem my bierzemy wszystko w Radzie Miejskiej. To dokładnie usłyszeliśmy - skarżył się Grzegorz Szrajber z Prawa i Sprawiedliwości.

SLD nie zaprzecza: skoro prezydent wasz, to nasza rada - mówi jej przewodnicząca., Felicja Gwincińska z SLD>. Ta siła, która zdobyła większość mandatów, musi umocnić swoją pozycję w Radzie, żeby mieć również coś do powiedzenia w tym mieście.

No i po 11 godzinach sporów, przepychanek i przerw, Sojusz zdobył 9 komisji, a opozycji dostały się 3. Do jednej – Komisji Zdrowia – zapisało się zbyt mało chętnych, by mogła zacząć działać.

Dla pełnego obrazu sytuacji należy dodać, że przewodniczący komisji zarabiają w Bydgoszczy 2160 zł., ich zastępcy 1680 a szeregowi członkowie 1202 zł.

Rys. RMF

17:25