"W tym nagraniu nie ma nic niestosownego" - stwierdził poseł Norbert Wojnarowski, który na ujawnionym przez media nagraniu proponował innemu działaczowi PO pracę w zamian za poparcie kandydatury Jacka Protasiewicza dolnośląskiej Platformy. "To coś więcej niż patologia - złamanie prawa i korupcja w czystej postaci" - ocenił domagający się śledztwa w tej sprawie Mariusz Kamiński z PiS.

Rzecznik rządu Paweł Graś poinformował, że w środę o godz. 17 rozpocznie się posiedzenie zarządu krajowego Plarformy. Nieoficjalnie wiadomo, że zajmie się on m.in. sprawą nagrania z wyborów władz PO na Dolnym Śląsku.

Graś zdradził, że poseł Norbert Wojnarowski, który na nagraniu składa dwuznaczną propozycję Edwardowi Klimce, podobnie jak wielu innych działaczy PO, pytał go kiedyś o pomoc w znalezieniu pracy. Przyszedł skarżyć się, że jego żona nie ma pracy - relacjonował. Usłyszał to, co słyszą w takich przypadkach wszyscy posłowie: Chłopie, to nie jest biuro pośrednictwa pracy. Jesteś z Dolnego Śląska, jeśli szukasz pomocy, masz tam Schetynę, masz tam Protasiewicza. Pytaj ich. Tu na pewno miejsca pracy nie znajdziesz. W kancelarii na pomoc w tej sprawie nie możesz liczyć - dodał.

Szef klubu Platformy Rafał Grupiński zapowiedział, że złoży wniosek o zawieszenie Wojnarowskiego w prawach członka klubu. Zasugerował też, że zjazd wyborczy na Dolnym Śląsku powinien zostać powtórzony. Ponieważ mamy do czynienia najprawdopodobniej - nie chcę jeszcze niczego przesądzać - z niezwykle nieetycznym zachowaniem jednego z naszych posłów, uważam, że w obronie czystości procedur, jakie miały miejsce na Dolnym Śląsku, pozostali posłowie, reprezentujący obydwie strony rywalizacji, powinni wystąpić o ponowienie zjazdu. Co więcej, uważam, że sam Jacek Protasiewicz powinien ze swojej inicjatywy, aby wykazać czystość metod stosowanych w tych wyborach, z takim wnioskiem wystąpić - argumentował. 

Sam Jacek Protasiewicz stwierdził, że jego zdaniem nie ma podstaw do powtórzenia wyborów szefa dolnośląskiej PO. Zapewnił, że nie upoważniał nikogo, w tym Wojnarowskiego, do składania jakichkolwiek ofert w jego imieniu. Zauważył też, że rozmówca Wojnarowskiego "w dniu rozmowy miał już podpisaną umowę w KGHM, w jednej ze spółek".

W specjalnym oświadczeniu dla mediów poseł Wojnarowski stwierdził, że to on padł ofiarą prowokacji. Z dzisiejszej perspektywy widzę, że mój rozmówca celowo sprowadził ją na takie tory, chciał ode mnie coś usłyszeć. Dałem się sprowokować, poniosły mnie emocje i się zagalopowałem z tą pracą. Agitowałem na Protasiewicza, ale nigdy z nim nie ustalałem, że w zamian za głosy będziemy dawać pracę w KGHM. Wstydzę się za całą sprawę - napisał. Zastrzegł, że jego zdaniem w samym nagraniu nie ma nic niestosownego.

Prokuratura bada sprawę

Po ujawnieniu nagrań politycy PiS zaapelowali do prokuratora generalnego, aby wszczął śledztwo w tej sprawie. Niewątpliwie widać z jak patologicznymi mechanizmami mamy tu do czynienia. To jest coś więcej niż patologia. To złamanie prawa. To korupcja polityczna w czystej postaci - ocenił wiceszef PiS Mariusz Kamiński.

Solidarna Polska złożyła do prokuratora generalnego zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa płatnej protekcji. Lider tej partii Zbigniew Ziobro wezwał premiera Donalda Tuska do zadeklarowania, że nie będzie chronił swoich kolegów z Platformy przed ewentualnymi zarzutami ze strony prokuratury.

Prokuratura Generalna poinformowała we wtorek, że doniesienia związane z domniemanymi nieprawidłowościami na Dolnym Śląsku z urzędu analizuje Prokuratura Okręgowa w Legnicy.