Sprawa skandalicznie długiej przebudowy Stadionu Śląskiego trafia do prokuratury. Doniesienie złożył zarząd województwa. Chodzi o sprawę wadliwych łączników, tzw. krokodyli, z powodu których kilka lat temu wstrzymano budowę dachu nad stadionem.

Władze województwa zarzucają wykonawcy, że nie sprawdził, czy łączniki są dobrze zrobione i nadają się do montażu. Wątpliwości budził czas, w którym wykonano łączniki - zaledwie kilka miesięcy. W takim okresie tzw. krokodyle wykonała firma z Hiszpanii. Wcześniej bez powodzenia polski wykonawca nie zdołał tego zrobić w półtora roku. I dwa takie elementy już w czasie montowania stadionowego dachu pękły. Zdaniem zarządu województwa było to nieumyślne spowodowanie zagrożenia i mogło się skończyć katastrofą budowlaną.

Specjaliści, którzy badali "krokodyle" po awarii, uznali, że miały one wady, a jeden z nich jeszcze przed montażem był pęknięty.

To kolejna odsłona sporu o budowę stadionu, bo wykonawca z kolei - taki wniosek trafił do sądu miesiąc temu - chce wielomilionowego odszkodowania m.in. za usuwanie skutków awarii, która - jego zdaniem - była spowodowana błędami w projekcie.

Sprawa przebudowy słynnego stadionu w Chorzowie ciągnie się już 20 lat. Kosztowało to już setki milionów złotych. Nigdy nie zdecydowano się na zburzenie obiektu - powołując się na jego legendę - i zbudowanie zupełnie nowego stadionu. Ciągle jedynie poprawiano starą konstrukcję. W tym czasie w Polsce, na Euro 2012, powstało kilka nowocześniejszych stadionów. Teraz plany zakładają zakończenie budowy za 2 lata.