Od północy mamy pierwszy polski produkt regionalny chroniony na rynkach Unii Europejskiej. To podhalańska bryndza - ser, który robi się ze skwaśniałego buncu, czyli sera owczego. Bryndza wyprzedziła słynny podhalański oscypek, którego rejestrację zablokowali Słowacy.

Bryndza podhalańska dołączyła w ten sposób do ok. 800 produktów, które uzyskały unijną Chronioną Nazwę Pochodzenia, co pozwala na specjalne znakowanie gwarantujące oryginalność, a producentom otwiera drogę do narzucania wyższych cen, pod warunkiem przestrzegania ściśle określonych warunków produkcji.

W przeciwieństwie do innego polskiego sera, oscypka, żaden z krajów członkowskich nie wniósł sprzeciwu wobec objęcia bryndzy podhalańskiej ochroną w UE.

Okazuje się jednak, że nie jest łatwo znaleźć bryndzę. Robi się ją z tego, co zostanie po produkcji oscypków. Jak oscypki dobrze się sprzedają, to bryndzy nawet na targowisku pod Gubałówką nie można znaleźć. Dopiero kliku baców stara się o certyfikat unijny – powiedział reporterowi RMF FM prezes Związku Hodowców Owiec, Kazimierz Furczoń: Szybko pan bryndzy nie dostanie. Jedynie prosto w bacówce. Ja się będę starał jak najszybciej może już w czerwcu wszystkie wymogi spełnić. Być może dopiero w wakacje będziemy mogli skosztować pierwszej bryndzy z certyfikatem.