Polscy nauczyciele i rodzice w Brukseli protestują przeciw nowemu rozporządzeniu Ministerstwa Edukacji Narodowej w sprawie kształcenia polskich dzieci za granicą. W środę szefowa resortu Katarzyna Hall, która przyjeżdża do Brukseli z premierem i połową rządu, czeka zimny prysznic.

Powraca pomysł kształcenia on-line, który w przypadku podstawówki w ogóle nie zdaje egzaminu i pozbawia dzieci kontaktu z polską społecznością. Zmniejszono też liczbę godzin nauczania.

Oprócz tego nie będzie lekcji historii, lecz nowy przedmiot o nazwie Wiedza o Polsce. Ma to być mieszanka historii Polski, geografii, kultury i wiedzy o społeczeństwie. Takiego przedmiotu jak na razie w Polsce nie ma, tak więc ani nauczyciel historii, ani geografii nie jest przygotowany, żeby taki program napisać. W dodatku nie ma nawet do takiego przedmiotu podręczników - krytykuje nowy pomysł MEN-u Bożena Rogolińska, dyrektorka polskiej szkoły przy ambasadzie w Brukseli.

Nowy program bardzo zaniża również poziom nauczania. Według niego, dzieci, które chodzą do trzeciej klasy, mają uczyć się piosenek "Stary niedźwiedź mocno śpi" czy "Krakowiaczek jeden", a więc piosenek śpiewanych przez dzieci w przedszkolu. Ponadto program nie jest przeznaczony dla dzieci z polskich rodzin, które może kiedyś wrócą do Polski, ale dla tych, dla których polski jest drugim językiem.

W zeszłym roku MEN chciał zlikwidować szkoły przy polskich ambasadach, ale po protestach się z tego wycofał.