"Wielka Brytania popiera amerykańskie plany rozszerzenia wojny z terroryzmem" –sugerował Tony Blair i to naraziło go na krytykę Izby Gmin. Po sobotnich rozmowach brytyjskiego premiera z prezydentem Stanów Zjednoczonych, obaj politycy zadeklarowali iż chcieliby zmian w Bagdadzie. Do tego typu oświadczeń sceptycznie podchodzą nawet posłowie reprezentujący w Izbie Gmin rządzącą Partię Pracy.

Zdaniem radykalnych lewaków, premier Blair po powrocie do kraju może spodziewać się kilku ważnych pytań, na przykład na temat informacji, że Stany Zjednoczone rzekomo poprosiły Wielką Brytanię o oddelegowanie 25 tysięcy żołnierzy na wojnę z Irakiem. Pogłoski mówią również o planowanym wznowieniu ataków lotniczych na ten kraj. Podobne działania, twierdzą niektórzy parlamentarzyści, doprowadziłoby do jeszcze większego zantagonizowania krajów arabskich, które i tak zaniepokojone są kryzysem na Bliskim Wschodzie. Wielu polityków uważa, że nie ma dowodów na to, że Irak był zaangażowany w ataki z 11 września ubiegłego roku. Próbując złagodzić reakcje parlamentarzystów, szef brytyjskiej dyplomacji Jack Straw wyjaśnił, że ewentualne podjęcie akcji militarnej w Iraku jest perspektywą bardzo odległą.

08:45