Sejm próbuje naprawić legislacyjnego potworka, którego sam stworzył miesiąc temu, czyli ustawę antynikotynową. Komisja zdrowia zgadza się na przyjęcie poprawek Senatu, które ją zaostrzają. W szkołach i szpitalach nie będą mogły powstawać palarnie, a restauratorzy stracą prawo wyboru, czy ich lokal jest dla palących czy niepalących.

Całkowity zakaz palenia będzie obowiązywać w małych pubach i restauracjach, gdzie jest tylko jedna sala. Ci restauratorzy stracą prawo wyboru, który zaproponował Sejm - palimy albo nie. Za to właściciele większych lokali, gdzie są co najmniej dwie izby konsumpcyjne, będą mogli jedną z nich przeznaczyć dla palaczy. Ale pod pewnymi warunkami: jedno z dwóch pomieszczeń, w którym palenie będzie dopuszczone, będzie musiało być szczelnie zamykane, wentylowane, a dym nie będzie mógł przenikać do innych sal.

Pomysł Senatu pogodził zwaśnione strony w Sejmie. Popiera go nawet Platforma, która wcześniej przeforsowała zapis, by to restauratorzy decydowali o zakazie palenia. Posłowie uznali wyjście za kompromisowe.

Komisja poparła również kilka innych poprawek Senatu, m.in. doprecyzowujących miejsca, w których palarnie będą mogły powstać. Zgodnie z przyjętymi przez komisję propozycjami Senatu będą to m.in. hotele i obiekty służące obsłudze podróżnych.

Uchwalona na początku marca przez Sejm ustawa wprowadza zakaz palenia w miejscach publicznych, takich jak m.in. środki transportu publicznego (taksówki, samochody służbowe) oraz w publicznych miejscach przeznaczonych do wypoczynku i zabawy dzieci i na przystankach komunikacji miejskiej.

Wprowadzono także zmiany w zakresie reklamy wyrobów tytoniowych. Zabrania się m.in. rozpowszechniania komunikatów, wizerunków marek wyrobów tytoniowych lub symboli z nimi związanych i promocji, tzn. publicznego rozdawania, organizowania degustacji.

Inicjatorzy zmian przypominają, że z powodu palenia papierosów co roku umiera w Polsce 70 tys. ludzi. W uzasadnieniu do projektu ustawy czytamy, że ok. 9 mln Polaków pali regularnie 15-20 sztuk papierosów dziennie. Codziennie zaczyna palić ok. 500 nieletnich chłopców i dziewcząt, a w ciągu roku próbuje palenia ok. 180 tys. dzieci.

Istotnym problemem - jak wskazano - jest tzw. bierne palenie, które doczekało się naukowego terminu - second hand smoker, czyli palacz z drugiej ręki. W uzasadnieniu projektu podkreślono, że wypalany papieros wydziela dwa razy więcej dymu z tzw. strumienia bocznego niż głównego. Jak podano, ten boczny strumień zawiera 35 razy więcej dwutlenku węgla i cztery razy więcej nikotyny niż dym wdychany przez aktywnych palaczy.