Po rodzinnej tragedii burmistrz Wołomina zlecił kontrolę w tamtejszym Ośrodku Pomocy Społecznej. Wczoraj 40-letni Jerzy M. zabił swoją konkubinę Katarzynę C. i jej 15-letnią córkę Sylwię, ranił dwoje młodszych dzieci, po czym popełnił samobójstwo. Z policyjnych notatek wynika tymczasem, że w ciągu ostatnich dwóch lat w rodzinie nie działo się nic niepokojącego. Wcześniej mężczyzna usłyszał zarzuty znęcania się, ale jego partnerka wycofała wszystkie zeznania.

40-letnia Katarzyna C. korzystała z pomocy społecznej od blisko 10 lat. Przez ten czas nikt nie zauważył niczego niepokojącego. Burmistrz Wołomina Ryszard Madziar chce teraz poznać każdy szczegół dotyczący relacji kobiety z ośrodkiem pomocy społecznej. Wyniki kontroli w tej sprawie powinniśmy poznać w ciągu kilku tygodni.

O przekazanie szczegółowych informacji na temat rodziny burmistrz zwrócił się też do szkoły, do której chodziło troje dzieci. Dyrektor placówki Jolanta Gągała twierdzi, że nie docierały do niej żadne sygnały, aby w rodzinie działo się coś złego. Dzieci były pogodne i zadbane, a nauczyciele nie zauważyli, żeby były na ich ciele siniaki albo inne oznaki przemocy.

Radosław Kowalczyk, dyrektor ośrodka pomocy, powiedział nam, że do stycznia zeszłego roku pracownik socjalny bywał w domu przy ul. Sławkowskiej w Wołominie raz w miesiącu. Takich wizyt było kilkadziesiąt i nigdy nie zauważono, aby komuś działa się krzywda. Półtora roku temu kobieta zrezygnowała z bezpłatnych posiłków dla dzieci i MOPS nie musiał sprawdzać, co dzieje się w rodzinie. Pracownicy ośrodka oficjalnie nie wiedzieli także, że zamordowana kobieta mieszkała z konkubentem, który miał kryminalną przeszłość.

Policja odwiedzała rodzinę 10 razy w ciągu ostatnich dwóch lat

Jak usłyszał w Komendzie Stołecznej Policji reporter RMF FM Piotr Glinkowski, funkcjonariusz z Wołomina w ciągu ostatnich dwóch lat odwiedzał rodzinę 10 razy. Z każdej z tych wizyt powstawała stosowna służbowa notatka. Z dokumentów tych wynika, że w rodzinie z Wołomina wszystko jest w jak najlepszym porządku. Nie dzieje się nic niepokojącego, mężczyzna nie jest agresywny i interwencja policji jest niepotrzebna.

Teraz policyjne notatki, wraz z całym materiałem dowodowym, zostaną przekazane prokuraturze. Rzecznik stołecznej policji tłumaczy w rozmowie z naszym reporterem, że w sprawie można było zrobić więcej, gdyby tylko chciała tego kobieta. Mężczyzna w 2010 i 2011 roku usłyszał bowiem zarzut znęcania się nad rodziną. Kiedy ta sprawa już mogła być zakończona i mógł iść cały materiał do sądu, a aktem oskarżenia, kobieta wycofywała się ze swoich wcześniejszych zeznań. I w jednym i w drugim przypadku - wyjaśnia Mariusz Mrozek.

Z naszych nieoficjalnych informacji wynika, że jeden z przesłuchiwanych świadków opowiadał policji, że po każdej awanturze para godziła się. Kobieta wierzyła, że mężczyzna już nie będzie agresywny. Według świadków, feralnego wieczora para pod rękę wracała wówczas do domu z klubu karaoke.

Dwóka dzieci jest pod opieką lekarzy warszawskiego szpitala

W szpitalu przy ul. Niekłańskiej w Warszawie przebywają 10-letnia Daria i 8-letni Hubert. Dzieci już wczoraj były operowane. Dziś się okazało, że Darię czeka kolejna, skomplikowana operacja. Przeprowadzi ją wysokiej klasy specjalista od chirurgii szczękowej. Dziewczynka leży na OIOM-ie, jest nieprzytomna.

Wybudzono już natomiast jej 8-letniego brata. Hubert jest pod opieką lekarzy z oddziału chirurgii. Jego przesłuchanie będzie możliwe najwcześniej za kilka dni. Myślę, że jest jeszcze za wcześnie, by prowadzić postępowanie wyjaśniające. Specjaliści, czyli nasz psycholog szpitalny i psycholog wyznaczony przez prokuraturę, ustalą, kiedy będzie można przesłuchać 8-latka - powiedział dyrektor szpitala przy ulicy Niekłańskiej w Warszawie Wojciech Pawłowski. Nie wiadomo, czy chłopiec wie o śmierci mamy, ojca i starszej siostry.

(bs)