Awantura o dokarmianie gołębi w Lublinie. Emocje podgrzał jeden z miejskich radnych, który zapytał prezydenta o egzekwowanie zakazu dokarmiania ptaków w mieście.

Awantura o dokarmianie gołębi w Lublinie. Emocje podgrzał jeden z miejskich radnych, który zapytał prezydenta o egzekwowanie zakazu dokarmiania ptaków w mieście.
Gołębie (zdj. ilustracyjne) /PAP/Wojciech Pacewicz /PAP

Miejski radny zapytał prezydenta, jak wygląda system nakładania kar na dokarmiających gołębie.  Teraz prezydent Lublina musi mu złożyć pisemne wyjaśnienia w tej sprawie.

Formalnie np. w Parku Saskim istnieje zakaz w postaci tabliczek, ale z jego respektowaniem jak się okazuje bywa różnie. A co na to mieszkańcy?

Problem jest. Gołębie po prostu brudzą. Wystarczy wejść do Parku Saskiego i śladów ich bytności nie trzeba długo szukać. Widzę, że pan teraz dokarmia, a mi to przeszkadza - irytuje się student. Tu jest brudno. Nie powinno się dokarmiać, bo ptaki same powinny instynktownie szukać pożywienia. Są uzależnione od ludzi. A co jeśli ludzie przestaną je dokarmiać? Padną z głodu? - pyta.

Ludzie zawsze dokarmiali w tym miejscu, to tradycja - mówi z kolei starsza kobieta. Nic nie trzeba zmieniać. Gołębie się tu od dziesięcioleci wpisały w krajobraz - dodaje.

Trzeba dokarmiać, ale z głową - zauważa starszy pan. Przecież to można pogodzić. Przecież wystarczy, żeby ludzie pomyśleli i nie sypali na asfaltowe alejki. Niech sypią na trawnik. Tam nie powinno to przeszkadzać - radzi .

Inni idą dalej ze swoimi propozycjami. Można przecież wyznaczyć miejsca, w których można dokarmiać. Gołębie przecież przylecą do pożywienia. Nauczą się - sugerują.

Prawda jest taka, że jeśli wyznaczymy konkretne miejsce dokarmiania to za chwilę pojawią się oponenci, którym i tam będzie to przeszkadzać. Dobrego rozwiązania nie ma. Gołębie były w mieście i będą - zauważa jeden z lubelskich licealistów.