„Walka przeciwko Izraelskiej okupacji będzie trwała, dopóki nie powstanie niepodległe państwo palestyńskie" - mówił do uchodźców w Libanie palestyński przywódca Jaser Arafat. Przemawiał do nich przez telefon, w 37. rocznicę powstania jego frakcji Al-Fatah.

"Wspólnie wciągniemy palestyńską flagę na maszt nad Palestyńskim Państwem ze stolicą w Jerozolimie. Bez względu na to, czy ktoś się z tym zgadza czy nie. Chodzi przecież o nasz naród" – mówił Arafat. Propalestyńska demonstracja odbyła się również w stolicy Iraku, Bagdadzie. Ponad 1000 osób jednogłośnie potępiało kroki podjęte przez Izrael przeciwko Palestyńczykom i wzywało do świętej wojny przeciwko państwu żydowskiemu: "Zwracamy się do wszystkich uczciwych ludzi na całym świecie, by głośno zaprotestowali i powstrzymali falę zbrodni przeciwko Palestyńczykom, które są zbrodniami przeciwko ludzkości" – krzyczeli demonstranci. W samym Izraelu trwa ostra polemika wywołana zburzeniem przez armię kilkudziesięciu palestyńskich domów w Rafah. Mimo kontrowersji i fali krytyki, władze zapowiadają kontynuację podobnych akcji odwetowych wobec Palestyńczyków. W piątek i w sobotę izraelskie buldożery, chronione przez czołgi, zrównały z ziemią około 50 domów w obozie dla uchodźców pod Rafah. Według pierwszych ocen Międzynarodowego Czerwonego Krzyża, dach nad głową straciło około 600 osób. Islamiści z Hamasu zapowiedzieli krwawy odwet.

rys. RMF

11:40