Bez względu na to, czy ONZ da, czy też nie da zielonego światła Amerykanom i Brytyjczykom do zaatakowania Iraku, jedno jest pewne - atak na Irak będzie oznaczać wybuch niekontrolowanej antyamerykańskiej furii na ulicach arabskich miast i nową falę Arabów zasilających szeregi al-Qaedy - pisze agencja Reutera.

Analitycy są zdania, że dla większości muzułmanów nie ma żadnego znaczenia to, czy Amerykanie zaatakują Irak z błogosławieństwem Rady Bezpieczeństwa, czy też bez niego. Narody Zjednoczone już od dawna nic nie znaczą w oczach przeciętnego Araba, który zastanawia się, jak to możliwe, że przez tyle lat ONZ nie zrobiło nic, aby zakończyć izraelską okupację ziem palestyńskich, a teraz ma czelność decydować o losie Irakijczyków.

Arabowie mieli wiele lat na to, aby nauczyć się ignorować ONZ i nie zwracać uwagi na to, co ta organizacja mówi bądź robi - mówi Reuterowi były jordański minister, Jawad al-Anani. I dodaje: Patrząc przez pryzmat Izraela, ONZ jest postrzegana przez Arabów jako narzędzie w rękach Amerykanów, przy pomocy którego robią oni co chcą.

Arabska ulica nie liczy się z ONZ, nie liczy się także z własnymi władzami. Większość rządów państw arabskich jest przeciwko wojnie, ale w ten czy inny sposób jest uzależniona od Waszyngtonu. Dlatego rządy te nie robią nic, aby pokrzyżować amerykańskie plany - pisze Reuter. A to oznacza niemoc zwykłego obywatela. Stąd tylko krok do frustracji, wzrostu nastrojów antyamerykańskich i fundamentalistycznych oraz erupcji terroryzmu.

Foto: Przemysław Marzec, Jan Mikruta RMF

15:50