O poranku zbierze się zespół doradczy, który będzie się zastanawiał, jak dalej ma przebiegać akcja ratownicza w kopalni Wujek Ruch Śląsk. Na obrazie, zarejestrowanym wczoraj przez kamerę opuszczoną pod ziemię otworem wydrążonym z powierzchni, nie widać ludzi. Nie udało się też nawiązać kontaktu głosowego z dwoma zaginionymi górnikami.

Lech, Marcin! Ratownicy po imieniu wołają górników, poszukiwanych w kopalni Wujek Ruch Śląsk. Czekają na odzew i znów wołają przez urządzenie opuszczone kilometr pod ziemię otworem wydrążonym z powierzchni. Tak będzie przynajmniej przez najbliższe dwa dni - informuje reporterka RMF FM Anna Kropaczek.

Mikrofon z głośnikiem pozwoli podawać sygnały dźwiękowe, mówić, bo nie możemy też wykluczyć sytuacji, że oni tam są, ale nie mogą dojść. Jeżeli usłyszą, standardowa prośba w takich sytuacjach - żeby uderzyli w jakąś rurę, kawałek metalu, żeby dali znak życia - wyjaśnia rzecznik KHW Wojciech Jaros.

Razem z mikrofonem i głośnikiem, jak tłumaczył Jaros, skierowano na dół również źródło światła chemicznego, które "po przełamaniu obudowy może świecić nawet 12 godzin".

Jednocześnie badana jest atmosfera na dole. Już wczoraj  pojawiły się informacje, że jest tam przepływ powietrza.

Nieustannie też trwa pod ziemią praca kombajnu, który drąży nowy chodnik do zaginionych górników. To może potrwać jeszcze  około 2 tygodni.

Prowadzona od 18 kwietnia akcja ratownicza jest następstwem wstrząsu w tzw. ruchu Śląsk - części kopalni Wujek znajdującej się w Rudzie Śląskiej. Był on skutkiem odprężenia górotworu na głębokości ok. 1050 m. Z zagrożonego rejonu wycofano pracowników; dwóch górników przebywających w zagrożonym rejonie nie zgłosiło się. Wstrząs spowodował ogromne zniszczenia w wyrobisku, m.in. jego znaczne zaciśnięcie i wypiętrzenie podłoża.

(j.)