W Indiach już trzeci dzień trwają zamieszki między hindusami i muzułmanami. Zginęło już blisko 300 osób. Według ostatnich doniesień w stanie Gudżarat znów płoną ludzie. Dzisiaj spłonęło żywcem co najmniej 30 wyznawców islamu.

Premier Indii Atal Behari Vajpayee twierdzi, że jego rząd poradzi sobie z zamieszkami. Aby uspokoić sytuację, do Gudżaratu wysłane zostały setki żołnierzy. Większość z nich stacjonuje w Ahmedabadzie - największym mieście tego stanu. Właśnie dziś podczas bitwy, do której doszło na ulicach tego miasta, zginęło około 50 osób. W mieście od wczoraj obowiązuje godzina policyjna. "Przemoc nie powinna być odwzajemniania. Jeśli jest godzina policyjna, to wszyscy powinni pozostawać w domach, zachowywać spokój, żeby życie w mieście mogło powrócić do normy" - mówił minister obrony Indii George Fernandes. W szpitalach brakuje już miejsca dla rannych. Tymczasem radykalna Światowa Rada Hinduistyczna zapowiedziała, że może wycofać się z planów wybudowania w Ajodhii - mieście na północy Gudżaratu - hinduskiej świątyni. Miała ona powstać na miejscu zburzonego w 1992 roku meczetu. Rada postawiła jednak warunek - nowa świątynia miałaby powstać w miejscu przylegającym do ruin meczetu. Ponadto hindusi chcieliby ją zbudować w ciągu 3 miesięcy.

18:00