Łódzki sąd okręgowy przesłuchał 14 świadków w procesie 63-letniego Ryszarda Cyby, oskarżonego o zabójstwo i usiłowanie zabójstwa w łódzkiej siedzibie PiS. Proces toczy się za zamkniętymi drzwiami. Niewykluczone, że zakończy się jeszcze w tym roku.

Dziś świadkami w większości były osoby, które znajdowały się w biurze Prawa i Sprawiedliwość w chwili zbrodni lub tuż po zdarzeniu. To między innymi poseł i szef młodzieżówki PiS Marcin Mastalerek, lekarka Anna K., która udzielała pomocy ofiarom ataku, pracownicy biura, a także strażnicy miejscy i policjanci, którzy brali udział w zatrzymaniu Cyby.

Działaczka PiS, a jednocześnie lekarka, która w dniu zbrodni była w biurze partii i udzielała pomocy obu ofiarom, podkreśliła, że było to dla niej traumatyczne przeżycie. Powracanie do tego jest dla mnie dużym przeżyciem. Zwracałam się do sądu, nie chciałam patrzeć na tego człowieka - mówiła Anna K.

Przesłuchany został także strażnik miejski, który obezwładnił napastnika. Nie chciał jednak rozmawiać z dziennikarzami, zasłaniając się niejawnością procesu. Inny strażnik, Dariusz Pietrzak, opowiadał o przebiegu zdarzenia. Mówił, że to jego kolega obezwładnił oskarżonego. Gdy on wbiegł, Cyba leżał już na podłodze skuty kajdankami i prosił "żeby go zabić".

Kolejny termin rozprawy wyznaczony został na 13 grudnia.

Do zbrodni doszło 19 października ubiegłego roku. Jak ustalono, Ryszard Cyba wtargnął z bronią w ręku do łódzkiej siedziby PiS. Zastrzelił działacza partii i asystenta europosła Janusza Wojciechowskiego, Marka Rosiaka oraz ranił nożem Pawła Kowalskiego, asystenta posła Jarosława Jagiełły. Napastnika obezwładnił strażnik miejski. Według świadków tragedii mężczyzna krzyczał, że chciał zabić Jarosława Kaczyńskiego i "powystrzelać pisowców".

Łódzka prokuratura oskarżyła Cybę o zabójstwo i usiłowanie zabójstwa. Według śledczych motywem zbrodni była przynależność polityczna obu ofiar. Odpowiada on także za nielegalne posiadanie broni. Mężczyzna w śledztwie przyznał się do zarzucanych czynów, ale odmówił składania wyjaśnień. Według biegłych psychiatrów w chwili zbrodni był poczytalny.

Sąd zgodził się na ujawnienie danych osobowych i wizerunku oskarżonego. Według obrońcy przed sądem oskarżony przyznał się do winy i złożył wyjaśnienia. Grozi mu dożywocie.