Policja i prokuratura wyjaśniają okoliczności tragedii w Nieledwi koło Żywca w Śląskiem. 12-latek zastrzelił tam swojego rówieśnika. Do wypadku doszło podczas zabawy bronią myśliwską ojca. "To byli przyjaciele" - mówią mieszkańcy miejscowości.

Policja i prokuratura wyjaśniają okoliczności tragedii w Nieledwi koło Żywca w Śląskiem. 12-latek zastrzelił tam swojego rówieśnika. Do wypadku doszło podczas zabawy bronią myśliwską ojca. "To byli przyjaciele" - mówią mieszkańcy miejscowości.
Prokuratura rozpoczęła śledztwo w sprawie śmierci chłopca (zdj. ilustracyjne) /ERIK S. LESSER /PAP/EPA

Śledztwo w sprawie tragedii wszczęła już prokuratura. Postępowanie prowadzone jest pod kątem nieumyślnego spowodowania śmierci. Wiadomo, że chłopcy bawili się w domu jednego z nich pod nieobecność rodziców. Jak informuje policja, do wypadku doszło na podwórku. 12-latek postrzelił w głowę swojego rówieśnika z broni myśliwskiej należącej do ojca.

Jak dowiedział się w prokuraturze reporter RMF FM, mężczyzna miał pozwolenie na broń. Śledczy będą teraz wyjaśniać, jak to możliwe, że chłopcy mieli do niej dostęp. Potrzebne będą również jej specjalistyczne badania.

Łzy się do oczu cisną. Byli przyjaciółmi - mówiła jedna z mieszkanek miejscowości z reporterem RMF FM Marcinem Buczkiem.

12-latka na razie nie można przesłuchać. Obie rodziny są pod opieką psychologów.