Sprzeciw KRS wobec wszystkich 265 asesorów nie jest oparty na okolicznościach, które w świetle przepisów mogą stanowić podstawę takiej decyzji - napisali we wspólnym stanowisku asesorzy z listy Ministerstwa Sprawiedliwości. Chcemy wykonywać służbę w sposób bezstronny, z dala od sporów politycznych - dodali. Rzecznik KRS sędzia Waldemar Żurek odpiera zarzuty asesorów.

Sprzeciw KRS wobec wszystkich 265 asesorów nie jest oparty na okolicznościach, które w świetle przepisów mogą stanowić podstawę takiej decyzji - napisali we wspólnym stanowisku asesorzy z listy Ministerstwa Sprawiedliwości. Chcemy wykonywać służbę w sposób bezstronny, z dala od sporów politycznych - dodali. Rzecznik KRS sędzia Waldemar Żurek odpiera zarzuty asesorów.
Asesorów nie było w polskich sądach od wiosny 2009 roku (zdj. ilustracyjne) /Kuba Kaługa /RMF FM

Krajowa Rada Sądownictwa procedowała w sposób uniemożliwiający kandydatom usunięcie ewentualnych braków, bądź też wyjaśnienie ewentualnych wątpliwości - dodali asesorzy w stanowisku przekazanym przez asesora Piotra Buzka-Garzyńskiego.

Czujemy się kozłami ofiarnymi walki politycznej - mówi w rozmowie z dziennikarzem RMF FM Buzek-Garzyński. 

W poniedziałek wieczorem rzecznik KRS Waldemar Żurek poinformował, że Rada postanowiła nie powoływać asesorów sądowych z listy przesłanej przez ministra sprawiedliwości. Wobec wszystkich 265 kandydatów wyrażono skuteczny sprzeciw - zaznaczył. Dodał, że jest to spowodowane niespełnianiem kryteriów ustawowych. Chodzi o absolwentów Krajowej Szkoły Sądownictwa i Prokuratury w Krakowie, którzy pod koniec września br. odebrali akty mianowania od ministra sprawiedliwości. Zgodnie z uchwaloną 11 maja nowelą kilku ustaw minister sprawiedliwości dokonuje mianowania na stanowisko asesora na czas nieokreślony. KRS ma natomiast prawo do sprzeciwu wobec powierzenia asesorowi obowiązków sędziego. We wtorek KRS uzasadniała decyzję brakami formalnymi - m.in. brakiem zaświadczeń lekarskich i psychologicznych.

"Aplikanci kształcili się w latach 2009-2016, a więc w czasach rządów różnych ugrupowań politycznych"

W swoim stanowisku asesorzy napisali, że zdecydowaną większość osób znajdujących się na liście asesorów stanowią osoby, które ukończyły aplikację w Krajowej Szkole Sądownictwa i Prokuratury - "absolwenci studiów prawniczych, którzy po pokonaniu tysięcy konkurentów na egzaminach wstępnych rozpoczęli roczną aplikację ogólną", szkolili się podczas trwającej 2,5 roku aplikacji sędziowskiej, zdawali egzaminy praktyczne, a po zdaniu egzaminu sędziowskiego odbywali obowiązkowy staż w sądach rejonowych, pracując jako referendarze sądowi.

Aplikanci znajdujący się na liście asesorów kształcili się w latach 2009-2016, a więc w czasach rządów różnych ugrupowań politycznych. Na liście przesłanej przez Ministra Sprawiedliwości znaleźli się wszyscy aplikanci, którzy uzyskali pozytywny wynik egzaminu i nie podjęli decyzji o rezygnacji z asesury, nie zaś osoby wybrane przez Ministra - napisali asesorzy.

Odnosząc się do zarzutów dot. braku dokumentacji podali, że zgodnie z prawem zaświadczenia lekarskie mieli złożyć jedynie asystenci i referendarze, którzy zdali egzamin sędziowski, a nie ukończyli aplikacji sędziowskiej. Z tego powodu jedynie nieliczni asesorzy przedstawili zaświadczenia o stanie zdrowia. Przeważająca większość, tj. osoby które ukończyły aplikację sędziowską, nie miały obowiązku uzyskania zaświadczenia, ponieważ już nimi dysponowały - napisano.

Zdaniem asesorów, ustawodawca wprowadzając taki przepis uznał, że zaświadczenia o zdolności sprawowania urzędu sędziego (nie zaś zdolności do odbywania aplikacji) składane przez aplikantów sędziowskich w trakcie aplikacji są wystarczające i zwolnił ich z tego obowiązku. Niedołączenie zatem przez absolwentów aktualnych zaświadczeń nie było wynikiem zaniedbania, lecz analizy przepisów - dodali.

W ocenie asesorów, skoro KRS inaczej zinterpretowała przepisy dot. tej kwestii, jej przewodniczący powinien wezwać danego kandydata do uzupełnienia braku w wyznaczonym terminie. Tymczasem - jak podali - żaden z asesorów nie został wezwany do uzupełnienia tych braków. Oznacza to, że osoby, których bezpośrednio dotyczyło postępowanie, zostały pozbawione możliwości przedłożenia dokumentów, które w ocenie Rady były niezbędne do dalszego procedowania. Osoby te nie miały również żadnej możliwości odniesienia się do ewentualnych wątpliwości Rady co do spełniania przez nie przesłanki nieskazitelności charakteru. Ocena taka, zwłaszcza biorąc pod uwagę jej skutki, winna być dokonana w sposób możliwie wnikliwy, co z pewnością nie jest możliwe jedynie na podstawie - przykładowo - przejrzenia rejestrów wykroczeń drogowych - uważają asesorzy.

"Apelujemy o ważenie słów i oszczędność stosowania figur retorycznych"

W stanowisku napisano również, że wśród 265 asesorów, poza referendarzami sądowymi i asystentami sędziów, którzy zdali egzamin w latach 2011-2016 i nie mieli obowiązku dodatkowego szkolenia, nie ma osób, które nie ukończyły aplikacji, o czym ma rzekomo świadczyć brak dyplomów niektórych z nich.

Asesorzy zaapelowali do osób wypowiadających się publicznie na temat uchwały KRS, by "rzetelnie weryfikowały podawane przez siebie informacje i nie przyczyniały się do wywoływania mylnego przekonania opinii publicznej".

Apelujemy o ważenie słów i oszczędność stosowania figur retorycznych, które nie sprzyjają uczciwej i rzetelnej dyskusji. Poruszany problem ma bowiem znaczenie nie tylko dla osób, których dotyczy sprzeciw, lecz także dla sprawności działania polskich sądów, dotkniętych brakami kadrowymi - napisano.

Jednocześnie oświadczamy, że każdy z nas pragnie wykonywać służbę, którą jest sprawowanie wymiaru sprawiedliwości, w sposób należyty, sumienny i bezstronny, z dala od jakichkolwiek sporów, zagadnień czy kwestii, które mają charakter polityczny. Zdajemy sobie sprawę z tego, jak ogromna odpowiedzialność ciąży na każdym, kto sprawuje służbę sędziowską i jak ogromne w tym zakresie są stawiane nam wymagania. Wymagania te są stawiane przede wszystkim przez obywateli, którzy oczekują sprawnego i sprawiedliwego rozstrzygnięcia ich spraw - dodali asesorzy. 

Rzecznik KRS: Nie zgadzam się z tezami oświadczenia asesorów

Rzecznik KRS sędzia Waldemar Żurek odpiera zarzuty asesorów. Jego zdaniem Rada nie mogła wezwać kandydatów na asesorów do "uzupełnienia braków".

Nie zgadzam się z tezami oświadczenia asesorów - powiedział rzecznik KRS. Zapowiedział na przyszły tydzień konferencję prasową w tej sprawie. Będziemy dokładnie wykazywać na podstawie obowiązujących przepisów prawa, dlaczego to my mamy rację - oświadczył.

Pytany o zarzuty, że KRS powinien był wezwać asesorów do uzupełnienia braku, Żurek odpowiedział, że nie było to możliwe, gdyż w procedurze co do asesorów KRS nie prowadzi pełnego postępowania (jak np. przy powoływaniu sędziów), a ma tylko prawo sprzeciwu w ramach badania, czy minister sprawiedliwości podjął decyzje mianowania asesora na prawidłowych podstawach. Sam minister tak skonstruował te przepisy - dodał Żurek. Podkreślił, że na posiedzeniu KRS w całej sprawie nie było ministra, który "znał porządek obrad i wiedział, o czym będzie dyskusja".

Rzecznik KRS powiedział, że część kandydatów nie złożyła zaświadczeń lekarskich, a część przedłożyła nieaktualne zaświadczenia - ich ważność zaś prawo określa na rok od daty wydania. Porównał tę sytuację do informacji z rejestru karnego co do karalności danej osoby ubiegającej się o pracę. Pracodawcy zgodnie z prawem wymagają aktualnej informacji, bo za rok może się wszystko zmienić - dodał.

Żurek powiedział, że asesorzy nie muszą składać zaświadczeń lekarskich tylko wtedy, gdy już są powołani i ubiegają się o powołanie na urząd sędziowski. A oni się dopiero ubiegają o stanowisko asesorów - dodał.

"Ministerstwo postawiło nas pod ścianą"

Trzeba się zastanowić nad tym, czy ta kampania medialna nie jest efektem tego, że Ministerstwo postawiło nas pod ścianą - dodał rzecznik KRS. Przesłano nam stare zaświadczenia, bo tak to MS interpretuje i czego byśmy nie zrobili, zrobilibyśmy źle - podkreślił. Dodał, że źle byłoby, gdyby KRS nie zakwestionowała zaświadczeń, bo nie dopełniłaby wtedy obowiązków, i źle jest, gdy wyraziła sprzeciw. Czy to nie przypadek, żeby pokazać prezydentowi, że trzeba wygasić kadencje członków KRS i zreformować ten organ? Nie chcę tu spekulować, ale część osób widzi tu pewien problem - dodał.

Czy minister w chwili wręczania nominacji powinien mieć kompletną i aktualną dokumentację? - pytał też Żurek. Naszym zdaniem; tak - dodał. Podkreślił tymczasem, że np. dyplomy ukończenia aplikacji asesorów przysłano KRS dopiero 30 października, na życzenie KRS. To jak minister wręczał nominacje we wrześniu? - spytał Żurek.

Dodał też, że jeden z kandydatów miał np. na koncie kilka wykroczeń drogowych, co - według Rady - oznacza "brak nieskazitelnego charakteru" - a jest to wymogiem powołania na asesora.

Rzecznik KRS podkreślił, że przy wyrażaniu sprzeciwu Rada nie brała pod uwagę kwestii, czy zdąży wydać decyzję przed upływem ustawowego terminu. Wyjaśnił, że Rada ma miesiąc na ewentualne wyrażenie sprzeciwu; według KRS termin ten zaczął biec 13 października. Dodał, że jeśli do 13 listopada KRS nie podjęłaby decyzji, to "nie ma skutecznego sprzeciwu i puszczamy wszystkie te braki".

Żurek ocenił zarazem, że ten termin jest za krótki, bo w skład Rady wchodzą sędziowie orzekający w swych sądach, którzy zbierają się raz w miesiącu. Myśmy siedzieli od rana do wieczora, ale braki były nieuzupełnialne - dodał.

Zdaniem Żurka, rozpatrując odwołania kandydatów na asesorów, Sąd Najwyższy może badać także kwestie konstytucyjności ustawy co do asesorów jako takich - czego KRS nie badała.

Rzecznik KRS mówił w tym kontekście o ryzyku zakwestionowania ustawy przez Europejski Trybunał Praw Człowieka. Wcześniej uznawał on, że asesor musi mieć takie same atrybuty niezawisłości, jak sędzia i ma być jedynie "czasowym sędzią". A tu asesor składa przysięgę przed ministrem, zanim się skończy procedura - podkreślił Żurek.

Minister Ziobro uznał, "że KRS pokazała, że jest ciałem niereformowalnym". W jego ocenie, KRS pokazała też, że "cynicznie rozumiane interesy korporacyjne są ważniejsze niż interesy wymiaru sprawiedliwości". Zarzuty KRS są kuriozalne, bezpodstawne i niesprawiedliwe - oceniła dyrektor KSSiP Małgorzata Manowska. Decyzja KRS jest najbardziej krzywdząca dla kandydatów na asesorów - powiedział w czwartek rzecznik prezydenta Krzysztof Łapiński. Ocenił, że była to decyzja polityczna.

Gdy we wrześniu asesorzy odbierali akty mianowania, Ziobro życzył im, aby zawsze zachowali niezawisłość od władzy politycznej - ktokolwiek będzie ją sprawował, ale też od własnych poglądów, co - jego zdaniem - może być najtrudniejsze.

Asesorów nie było w polskich sądach od wiosny 2009 r. Było to efektem wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 2007 r., gdy uchylono ówczesne przepisy o asesorach, stwierdzając ich niezgodność z konstytucją. Jednak - jak później zaczęto wskazywać, opierając się na kilkuletnich doświadczeniach - okazało się, że asesura jest najlepszym sposobem weryfikacji, czy kandydat na sędziego sprawdza się w tej roli. W związku z tym w 2016 r. przywrócono instytucję asesora sądowego, zaś po nowelizacjach rozstrzygnięto, iż powrót asesorów do sądów nastąpi jesienią tego roku.

(mpw)