Nie ma bezpośredniego zagrożenia dla życia 11 górników, poparzonych wieczorem w pożarze w kopalni "Brzeszcze" koło Oświęcimia. 5 mężczyzn trafiło co Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich. Ratownicy wciąż poszukują jednego górnika.

Szanse na uratowanie mężczyzny są bardzo małe. Płonący metan poparzył 11 spośród 44 górników, którzy znajdowali się rejonie wypadku. Pięciu najciężej poparzonych górników trafiło do siemianowickiej „oparzeniówki”. Zdaniem lekarzy, ich życiu nic nie grozi, ale rokowania są ostrożne.

Mają poparzone od 12 do 44 proc. powierzchni ciała; to głównie oparzenia twarzy, szyi, rąk, przedramion, drugiego i trzeciego stopnia, miejscami głębokie - powiedział ordynator dr Marek Kawecki. Najlżej ranni mają poparzone tylko twarze i ręce. Pacjenci są w fazie wstrząsu oparzeniowego, która może potrwać nawet dwie doby.

Pozostali poszkodowani przebywają w szpitalu w Oświęcimiu. Stan większości z nich jest dobry, innych średni, ale nie ma zagrożenia dla życia – mówią lekarze. Mają poparzenia twarzy, szyi, części przedramion i klatki piersiowej. Jeszcze dziś zapadną decyzje, czy kolejni górnicy trafią z Oświęcimia do "oparzeniówki".

Do zapalenia metanu doszło 640 metrów pod ziemią, w chodniku wentylacyjnym w pobliżu jednej ze ścian wydobywczych. W akcji ratowniczej bierze udział sześć zastępów ratowniczych. Ich głównym celem jest obecnie dotarcie do zaginionego górnika. Potem zapadną decyzje o sposobach gaszenia pożaru.

Akcję ratunkową utrudnia duże zadymienie. Według władz kopalni, trudno o precyzyjne oszacowanie, jaka część chodnika objęta jest pożarem i jaki dystans może dzielić ratowników od zaginionego górnika. Może to być nawet kilkaset metrów. Akcję ratowniczą nadzorują Okręgowy Urząd Górniczy w Krakowie

i WUG w Katowicach.

To kolejny w tym roku przypadek zapalenia się metanu w kopalni. 24 lutego metan zapalił się w kopalni "Bielszowice" w Rudzie Śląskiej. Poparzonych zostało 16 górników, w tym 13 ciężko. Przed rokiem metan poparzył 10 górników w kopalni "Rydułtowy". Trzech z nich zmarło po kilkunastu dniach leczenia.

foto Marek Adamik RMF

10:00