Mieszkańcy Kielc cierpią z powodu strajku, a co robią ci, którzy mogliby im ulżyć ? Prezydent Kielc spotkał się z szefem strajkującej Solidarności w towarzystwie mediów. Wzajemnym oskarżeniom nie było końca, zabrakło pomysłów na zażegnanie konfliktu.
Mieszkańcy Kielc, ponad 200-tysięcznego miasta od ponad tygodnia nie mają komunikacji miejskiej. Dopiero od poniedziałku zorganizowano autobusy zastępcze. Jest ich o połowę mniej, a kierowcy ściągnięci z całej Polski nie znają miasta, więc towarzyszą im pracownicy ratusza. Niezbyt pojemne autobusy wciąż się spóźniają, a duża część Kielczan przesiadła się do samochodów, co powoduje w mieście ogromne korki. Po kilkunastu dniach próśb strajkującej załogi prezydent Kielc zaprosił wreszcie na rozmowy szefa Solidarności. Obaj panowie spotkali się w towarzystwie mediów. No i się zaczęło. Dziennikarze nie usłyszeli prawie żadnych, rzeczowych argumentów, zamiast tego było wzajemne oczernianie się. Szef Solidarności Bogdan Latosiński mówił, że władze nie mają żadnego pomysłu jak pomóc firmie i doprowadzą do jej likwidacji. Prezydent Wojciech Lubawski uważa, że związkowcy są niepoważni, że nie powinni obawiać się nowego właściciela firmy, że w umowie mieli zagwarantowane podwyżki i zatrudnienie. Swoim uporem i strajkiem doprowadzili do zerwania umowy i mogą zupełnie pogrążyć firmę. Poza tym strajkujący stosują dość niestandardowe sposoby.