Niemców bulwersują liczne przypadki wyrzucania z pracy za bagatelne przewinienia. Opiekunka w domu pomocy społecznej zabrała po kolacji do domu kilka pierożków a sekretarka zjadła bułeczkę, która miała czekać na gości szefa. To wsytarczające powody by wyrzucić z pracy. Opozycyjna SPD chce ustawą uregulować sytuację tak, by pracodawca najpierw upominał, a nie od razu zwalniał pracownika.

O tej propozycji powiedziała ekspertka SPD od rynku pracy Anette Kramme. Jej partia szykuje projekt ustawy, który zawarłby odpowiednią regulację. Inne przykłady z ostatnich miesięcy to piekarz i kasjerka. Mężczyzna zapłacił swojemu szefowi za bułkę, ale już nie wrzucił do kasy eurocentów za serek, którym sobie pieczywo posmarował. Kobieta z kolei zrealizowała bon za kaucję za butelki na kwotę 1,5 euro. Bon prawdopodobnie został zostawiony przez jednego z klientów. Obie te sytuacje również skutkowały zwolnieniami.

SPD chce by po odkryciu takiej znikomej kradzieży pracownik został upomniany, a dopiero jeśli mimo to będzie nadal kradł, bo tak będzie można to już nazwać, można będzie go zwolnić z pracy.

Obecnie większość "zwolnień za bagatele" kończy się sprawą sądową, a wymiar sprawiedliwości racje przyznaje mniej więcej po połowie.

Ewentualna ustawa byłaby głosowana w przyszłym roku.

Na razie jednak pomysłowi sprzeciwia się organizacja pracodawców.