"Podróż do domu i spotkania z naszymi rodzinami niestety musimy jeszcze odłożyć na kilka dni" - powiedział sieci RMF podpułkownik Zbigniew Blechacz z misji obserwacyjnej ONZ w Gruzji, uwolniony w środę z rąk porywaczy.

Podpółkownik Blechacz przebywa w Tbilisi ma się dziś spotkać z prezydentem Gruzji Eduardem Szewardnadze. Potem ma wrócić do siedziby misji ONZ w Suchumi, a w przyszłym tygodniu - we wtorek lub w czwartek - zamierza przylecieć do Polski, gdzie czeka na niego rodzina.

Podpułkownik Blechacz opowiedział, że do porwania doszło, gdy wraz z greckim kapitanem Efstathiosem Kokinidisem wracał z patrolu w kontrolowanej przez Abchazów dolnej części Wąwozu Kodori. Napastnicy wyskoczyli z lasu i zaczęli strzelać w powietrze, zmuszając samochód, którym jechali obserwatorzy do zatrzymania się. Porywacze kazali im wysiąść z samochodu i iść wraz z nimi w góry. Omijając znajdujący się w pobliżu punkt kontrolny wojsk rosyjskich przeszli lasem około 10 km do czekającego na nich samochodu, którym dojechali do jakiejś wioski. Dopiero tam porywacza zawiązali im oczy, by nie widzieli, do którego domu wchodzą. Tam zostali wprowadzeni do jakiegoś pomieszczenia, w którym spędzili trzy dni, nie mając żadnego kontaktu ze światem zewnętrznym. Pilnował ich młody około 18-letni mężczyzna. Traktowano ich dobrze, nie bito. Otrzymywali jedzenie - wodę, ser. Trzeciego dnia pobytu w zamkniętym pomieszczeniu porwani zorientowali się, że do porywaczy przyjechał ktoś obcy i że prowadzone są jakieś rozmowy. "Nie wiedzieliśmy, kto to. Wyczuliśmy jednak pewną zmianę stosunku porywaczy do nas, choć oczywiście nie byliśmy o niczym informowani" - powiedział ppłk Blechacz. Dopiero w środę w porze obiadowej powiedziano im, że wieczorem zostaną uwolnieni. Tak też się stało. Z domu, w którym przebywali zostali wyprowadzeni z zawiązanymi oczami, wsiedli do samochodu. Nim zawieziono ich do domu, w którym mieszka siostra przedstawiciela prezydenta Gruzji Emzara Kwitsiani. "Tam już czekali na nas koledzy" - powiedział Zbigniew Blechacz.

Wciąż nie wiadomo, na jakich warunkach zwolniono obu oficerów. Blechacz mówi, że nic nie wie na temat ewentualnego okupu. "Wiadomo, że ONZ nie zgodziłby się na to" - twierdzi.

Foto EPA

00:45