Dowództwo Wojsk Lotniczych broni się przed zarzutami prasy dotyczącymi kolejnych, utajnionych okoliczności wypadku śmigłowca z premierem na pokładzie. Jeden z dzienników dotarł do tajnego raportu, z którego rzekomo wynikało, że pilot nie powinien był w ogóle startować z lotniska we Wrocławiu.

Popełniono więcej błędów, niż zostało to opublikowane – przyznał Ryszard Michałowski, szef komisji badania wypadków lotniczych. Jak zaznaczył, do dowództwa wpłynęło kilkanaście zaleceń zmian w związku z wypadkiem.

Kilka takich wniosków komisja skierowała także do 36. Pułku Lotniczego. Ale co było w tych zaleceniach – nie wiadomo. Michałowski zastrzegł, że są to dokumenty tajne.

Jednocześnie szef komisji zaprzeczył doniesieniom prasowym, mówiącym, że pilot pracował 30 godzin i że nie wszyscy przeszli odpowiednie szkolenia. Nie zawiodły także procedury - podkreślał.

Na pytanie, czy w związku z tym będzie śledztwo, Michałowski odrzekł: Tak powinno być, skoro jest dokument niejawny. To nie wiem, dlaczego ci ludzie, którzy mieli świadomość, że jest niejawny, upubliczniają.

I tu dziwna sprawa, bo skoro nic z opublikowanego raportu się nie zgadza – jak twierdzi wojsko – to nie można tego nazwać wiarygodnym raportem i upublicznieniem tajnych dokumentów. Ktoś więc tu kłamie. Ale kto?

06:20