Pacjenci z Włocławka i miejscowości leżących w promieniu 50 kilometrów od miasta mogą stracić dostęp do neurochirurgii; lekarze z tamtejszego szpitala wypowiedzieli dyrekcji umowy. Pacjentów będą leczyli do stycznia; dalszą pracę uzależniają od poprawy wynagrodzeń i warunków pracy. Neurochirurdzy domagają się m.in. remontu ich oddziału.

Ten wygląda strasznie: odrapane ściany, nieszczelne okna, dziury w toaletach łatane tekturą to w Szpitalu Wojewódzkim we Włocławku norma. Przeraża brak podstawowego sprzętu, jak tomograf komputerowy. - Ambulans jeździ jak taksówka. Przywozi pacjenta, my nie mamy sprzętu, więc lekarze, zamiast wykonywać planowe zabiegi, wsiadają do wozu, jadą z tym pacjentem, "wyładowują" go przy drodze szybkiego ruchu na oczach ludzi z kolejki do banku, pakują na nosze, wiozą na badania w innym miejscu i przywożą z powrotem - mówił mi jeden z neurochirurgów, który woli nie zdradzać nazwiska.

- Taka sytuacja trwa już dwa lata - dodaje drugi. - O nowym tomografie dyrekcja zaczęła myśleć dopiero wtedy, kiedy stary się zepsuł. Nie mamy jeszcze nawet miejsca przygotowanego pod to urządzenie.

Nic dziwnego, że pacjenci, którzy trafiają na oddział we włocławskim szpitalu po raz pierwszy nie wierzą własnym oczom. - Warunki są potworne - komentują dwie kobiety. - Jesteśmy z Ostrowity, ale czegoś takiego nie widziałyśmy. To w szpitalu w Rypinie są lepsze warunki, a to przecież mała placówka.

Lekarze domagają się poprawy warunków pracy i powrotu do pensji sprzed kilku miesięcy - te zostały im bowiem obniżone przez kryzys i trudną sytuację Narodowego Funduszu Zdrowia. Czy ich żądania są realne? Nie wiadomo. Niestety dyrektora dziś nie zastałem - do końca tygodnia będzie na zwolnieniu. Na wtorek lekarze zaplanowali spotkanie z szefem i prawnikami.

W Urzędzie Marszałkowskim, który nadzoruje pracę placówki dowiedziałem się, że w szpitalu tymczasowo zostaną zatrudnieni lekarze, którzy uzupełnią braki kadrowe. Według rzeczniczki marszałka, Beaty Krzemińskiej, na razie nie ma zagrożenia dla oddziału.

Szpital Wojewódzki we Włocławku był do niedawna najbardziej zadłużoną placówką służby zdrowia w Kujawsko-Pomorskiem.