Żona weterynarza, który zginął z rąk policjanta podczas słynnej podwarszawskiej obławy na tygrysa w marcu ubiegłego roku, domaga się wyższego odszkodowania.

Beata Karczewska otrzymała 100 tysięcy złotych we wrześniu zeszłego roku. Sumę uzgadniał z zainteresowaną Komendant Stołecznej Policji. Pani Beata stwierdziła jednak, że wypłacone pieniądze to za mało na odszkodowanie dla niej i dla dzieci, które muszą wychowywać się teraz bez ojca. Wdowa domaga sie teraz cztery razy więcej pieniędzy. Jej pełnomocnik mecenas Zbigniew Terenawski złożył w tej sprawie pozew do Sądu Okręgowego w Warszawie: "Zgłosiliśmy żądanie w sumie 400 tysięcy złotych do komendy. To sąd rozdzieli na wszystkie roszczenia, które wynikają z kodeksu cywilnego. Tą pozostałą część roszczenia dochodzimy w sądzie". Policjanci nie mają zamiaru podwyższać sumy odszkodowania. A ubieganie się o pieniądze w sądzie to - jak twierdzą - święte prawo pani Karczewskiej. Sprawa trafi na wokandę w połowie lutego.

16:10