Nagle załamanie pogody było przyczyną śmiertelnego wypadku podczas majowych ćwiczeń spadochroniarzy GROM-u na wodach Zatoki Puckiej. Takie są wyniki śledztwa Prokuratury Garnizonowej w Gdyni, która umorzyła dziś postępowanie w sprawie śmierci komandosa.

Do tragedii doszło 14 maja, kiedy skoczkowie GROM skakali w rejonie przystani rybackiej Gdynia Babie-Doły. Mieli skakać na ląd, ale silny podmuch wiatru zniósł nad akwen trzech spadochroniarzy. Dwóch z nich uratowano. Trzeci, 26-letni plutonowy - utonął.

Prokuratura wszczęła śledztwo ws. narażenia na niebezpieczeństwo utraty życia lub sprowadzenia ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Po ponad dwumiesięcznym śledztwie sprawę umorzono: Wypadek był wyłącznie przyczyną zdarzenia losowego. W trakcie wykonywania skoków nastąpiło załamanie pogody i wystąpiły silne podmuchy wiatru. Nikt nie przewidział załamania pogody. W normalnych warunkach oni skakali na ląd, nie planowali skakania na wodę - powiedział szef Prokuratury Garnizonowej w Gdyni Marek Justyna.

Sprawę badała także komisja MON, która także uznała, że tragedia była wynikiem nagłego załamania się pogody.

foto RMF

17:40